czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 21 Łozo wychodzi ze szpitala

Jest 7 rano. Obudził mnie budzik. Baron go wyłączył. W pierwszej chwili miałam już powiedzieć " DZIEŃ DOBRY ŁOZO", ale potem zaczęło mi się wszystko przypominać. Byłam goła.
-Hej- odwróciłam się w stronę Barona
-Siemanko- przywitał się, całując mnie w policzek.
-Wstajemy? Obiecaliśmy Łozowki, że go z samego rano ze szpitala odbierzemy.
-Ok. To ja idę się ubrać i przygotuję śniadanie.
  I wstał.  Wyszedł z pokoju się  ubrać do łazienki. Ja sięgnęłam po swoje ubrania, które walały się po całym pokoju.
   Ubrałam się. POTEM poszłam do łazienki się uczesać i się umalować. Miałam kilka kosmetyków w torebce. Trwało to 30 minut, ponieważ postanowiłam się jeszcze umyć. Następnie zeszłam na dół do kuchni, gdzie był Baron.


*********************************************************************

Jesteśmy już w samochodzie z Baronem. Ruszyliśmy w stronę szpitala.
-Mam do Ciebię prośbę- powiedziałam
-No mów- powiedziała BARON
-Możesz mnie pierw zawieść do akademiku, bo muszę się przebrać.
-Ok, nie ma problemu. Ile Ci potrzeba czasu?
-30 minut.
-Dobra, ja za ten czas skoczę do sklepu.
-Dziękuję.
  Podziękowałam mu. Ruszyliśmy w kierunku akademiku.

*******************************************************************


Byłam już na górze w akademiku. Otworzyłam drzwi od mieszkania. Zdawałam sobie sprawę, ile teraz pytań mnie będzie czekać, od strony Daniela. Kamy. Weszłam.  Udałam się od razu do sypialni. Daniel jeszcze spał. Jakie to szczęście! Ni musiałam spowiadać mu się z tego co robiłam. Wzięłam ubrania z szafy. Potem poszłam się przebrać.
  Dokładnie po 30 minutach stałam przed akademikiem. Baron już na mnie czekał czarnym BMW. Wsiadłam trzaskając drzwiami.
-To jedziemy po ŁOZA- oznajmił Baron
-Ok- powiedziałam
  Spojrzałam jeszcze przez szybę od samochodu. Zauważyłam Kamę, która stała na balkonie. patrzyła na mnie. W ręcę trzymała kubek kawy. Nie uśmiechnęła się. Wręcz przeciwnie. Widać było, że jest na mnie wkurzona. No, ale przecież każdego nie da się zadowolić. Porozmawiam z nią, gdy tylko załatwię wszystkie swoje sprawy. Było ich dość dużo. Nie ukrywam
  Baron zauważył, że dość długo patrzyłam się w jeden punkt.
-Co tam zauważyłaś- zapytał z uśmiechem
  Nie usłyszałam. Zamyśliłam się. Baron powtórzył pytanie
-Aalexx? Halo? Co tam zauważyłaś?
-A nic ciekawego?- oznajmiłam
-Skoro to nie było nic ciekawego, to dlaczego się, aż tak długo tam patrzyłaś?
-Później Ci opowiem
-Jak wolisz.


***********************************************************************

 Po 15 minutach byliśmy pod szpitalem, gdzie leżał Łozo. Nie mogłam się już doczekać, gdy go zobaczę. Otworzyłam drzwi od szpitala. Patrzyłam prosto przed siebie, gdy nagle usłyszałam głos zza siebie:
-Alex,  Baron! Tu jestem!- powiedział ŁOZO
  Odwróciłam się. Baron bardzo ucieszył się na widok Łoza.
-Hej skarbie!- podeszłam do Łoza i pocałowałam go namiętnie w policzek. On rzucił torbę na podłogę i mnie objął.
-Tęskniłem za Tobą- powiedział Łozo
-Ja za Tobą też- przyznałam się.
-Siema Łozo- powiedział Baron
-Hej!- powiedział Łozo
-To co ruszamy?- zapytałam
-Pewnie! Nie zamierzam tu dłużej siedzieć- powiedział Łozo, biorąc torbę w rękę.
  I poszliśmy w stronę samochodu Barona.
  Łozo siadł na tylnym siedzeniu.. Ja z Baronem siedliśmy na przodzie.
-Mogę zapalić papierosa?- zapytałam Barona gdy ruszyliśmy
-Możesz, tylko otwórz szybę- zgodził się Baron
  Wyciągnęłam z torby papierosy. Wzięłam tylko jednego. Gdy skończyłam palić, znowu zaczęłam się dusić. Z dnia na dzień był coraz gorszy kaszel.
-Alex..  co Ci jest?- zapytał łapiąc mnie za rękę Baron
-Za... krztusiłam się- z trudem powiedziała,, dusząc się.
-Wczoraj też się dusiłaś- powiedział Baron
-Zwykły kaszel Zaziębiłam się.- powiedziałam
-No nie wiem. Może powinnaś iść do lekarza?- zapytał Łozo
-Nie- zaprzeczyłam i znowu zaczęłam się bardzo dusić.
-Wysiadamy. Musi zbadać Cię lekarz- upierał się Łozo
-Nie, ale obiecuję, że jeśli mój stan się pogorszy to pójdę do lekarza.- zgodziłam się,
-No ok- powiedział Łozo
  Baron ruszył dalej. Jechaliśmy w stronę domu Wojtka.
                                             W DOMU
-To mamy cały dzień dla siebie- ucieszyłam się
-NO!!! Pójdę do łazienki i zaraz do Ciebie przyjdę!- powiedział Łozo
-Ok- zgodziłam się- Ja za ten czas przygotuję coś do jedzenia. Bo na pewno nie tknąłeś szpitalnego żarcia!
-Znasz mnie- uśmiechnął się Łozo i pocałował mnie w policzek
  Potem ruszył w stronę łazienki.  Ja natomiast wyjęłam z lodówki jakieś rzeczy, alby zrobić obiad. NIE umiałam zbyt dobrze gotować, ale nie było najgorzej.
  Minęło 0.,5 godziny. Łozo wrócił z łazienki, a ja ugotowałam już prawie obiad. Nakryłam do stołu. Pomógł mi przy tym głodny Łozo. W końcu obiad się ugotował i ... zasiedliśmy do stołu. Jak rodzina.

********************************************************************


 Ten dzień minął bardzo przyjemnie. NIe mogło obejść się bez wygłupów oraz naszych czułości! <3 Z ŁOZEM CZUŁAM SIĘ JAKBYM BYŁA W NIEBIE.
  Postanowiłam zostać na noc, która była bardzo przyjemna :)

6 komentarzy: