poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 36 Umieram

 Co będzie później? Jak stąd? Znowu się załamię.... I jeszcze tan rak. Zamknęłam się w sobie. Nie będę z nikim rozmawiać.




*******************************************************************************




Minął tydzień, ale z powodu, że te terapie nic nie dają nie wypuszczą mnie. Nie mam telefonu. Nic. Powoli zapominam jak wyglądał Łozo. Nie byłam nawet na jego pogrzebie, bo mnie nie chcieli wypuścić z tego cholernego psychiatryka. Smutek to najpowolniejsza część umierania. A więc umieram. Wylatują mi przez tego raka włosy. Tracę życie, tracę też wielką nadzieję, że kiedyś stąd wyjdę. Nie wyobrażałam sobie, że tak umrę. Muszę jeść, ponieważ muszę dbać o moje dziecko. Tylko to się dla mnie teraz liczy.

*********************************************************************************


 Minęło 6, może nawet 7 miesięcy. Lekarze się o mnie martwią, słyszałam ich rozmowę. Już nie mam żadnych włosów na głowie. Chodzę w peruce. Od papierosów mam  żółte paznokcie. Nie przestałam jednak kochać Łoza, chociaż on już umarł, ponieważ:


 Minęło 9 miesięcy. Czuję, że zostało mi już nie wiele czasu.  Umieram. Jest sobotni ranek. Mam okropne skurcze.Wezwałam lekarza. Musiałam się teraz odezwać. Powiedziałam mu, że rodzę. Szybko ruszyliśmy karetką do szpitala.
-Mogę zadzwonić do Barona?- zapytałam błagalnie
-Tak, proszę to Pani telefon- powiedział lekarz, dając mi mój telefon
  Powiedziałam przez słuchawkę telefonu Baronowi, że robię i jestem w drodze do szpitala.
 Potem dojechaliśmy do szpitala. Zawieźli mnie szybko na wózku na porodówkę. Spostrzegłam Barona siedzącego na krześle. Nie zdążyłam nic do niego powiedzieć, ponieważ pielęgniarka nie chciała się zatrzymać.

**********************************************************************888

 Zrobili mi cesarskie cięcie, ponieważ byłam bardzo słaba. Najpierw zobaczyłam mojego synka. Potem go zważyli i chcieli mi go dać, ale ja najpierw chciałam porozmawiać z Baronem. Przyszedł natychmiast. Siadł koło łóżka.
-Alex- powiedział do mnie
-Masz dziewczynę?- zapytałam
-Nie
-To dobrze! W ogóle to hej!- i go pocałowałam
-Dlaczego nie puścili Cię po tygodniu?
-Nie odzywałam się
-Alex
-Musisz mnie teraz posłuchać
-Dobrze.
-Czuję, że dziś umrę.
-Co?? Nie!!
-Słuchaj dalej, adoptujesz moje dziecko, dasz mu na imię Wojtak, a na nazwisko Łozowski, a i na drugie imię Aleksander. Opowiadaj mu o mnie. Masz tu moją książkę. Pisałam ją od początku tych wakacji. Czytaj mu ją jak  będzie większy. To wszystko co tu się wydarzyło jest prawdą. Wychowaj go dobrze i nigdy o mnie nie zapomnij! I Zabieraj ją do Kasi Mroczek, ona mieszka w akademiku. Niech mu o mnie opowiada! Opowiadaj mu też o Łozie. Mów jaki był cudowny. Zakaż mu też zbliżać się do Kamy, która zabiła Łoza. Troszcz się o niego i traktuj jak swojego syna. I jeszcze jedno- opowiedz mediom o wszystkim! Jak było z tym zabiciem, i że byłam w psychiatryku i spróbuj opublikować tą książkę.
-Ok
  Wstałam i go pocałowałam w usta.
-Żegnaj- powiedziałam
  Potem zdążyłam jeszcze wziąć jeszcze mojego synka na ręce. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w główkę. A potem jeszcze wzięłam komórkę i na tapecie ostatni raz zobaczyłam Łoza. Potem już miałam ciemno przed oczami.... Umarłam. Starałam sie żyć tak, aby Bóg zapłakał w momencie mojej śmierci, aby mógł zobaczyć jak wspaniałe dzieło zrobił. Nagle zobaczyłam Łoza. Uśmiechniętego jak zawsze... Nic nie powiedzieliśmy. Po prostu złapaliśmy się za ręce i poszliśmy w stronę wielkiej bramy, która prowadziła do nieba.





                                              THE END
TERAZ CHCIAŁAM WSZYSTKIM PODZIĘKOWAĆ KTÓRZY CZYTALI MOJEGO BLOGA! dZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERDUCHA, TO DLA MNIE WAŻNE ŻE CHCECIE TO CZYTAĆ. DZIEKUJĘ OSOBOM KTÓRZY KOMENTOWALI. BYŁ JEDEN NIEPRZYJEMNY KOMENTARZ, ALE GO USUNĘŁAM , PONIEWAŻ TA OSOBA MIAŁA CHYBA TRCOHĘ W GŁOWIE NIE POUKŁADANE,.....
   dZIĘKUJĘ! WIEM ŻE NIE CHCECIE ABYM KOŃCZYŁA TEGO BLOGA, ALE TAK MUSI SIĘ STAĆ..... MAM NADZIEJĘ ŻE DZIEKI CZYTANIU TEGO BLOGA UŚWIADOMILIŚCIE SOBIE COŚ, ŻE ŻYCIE NIE JEST ŁATWE I O NIEKTÓRE RZECZY W ŻYCIU TRZEBA WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA.... ZAŁOŻE DRUGI BLOG JAK TYLKO BĘDĘ MIEĆ CHWILĘ CZASU..
 TERAZ TEN NAJGORSZY MOMENT... JA PŁACZĘ, ALE MUSZĘ TO ZROBIĆ. MUSZĘ SIĘ Z WAMI POŻEGNAĆ.. TO DLA MNIE TRUDNE, PONIEWAŻ KILKANAŚCIE GODZIN SPĘDZONYCH NA PISANIU TEGO BLOGA NIE BYŁY STRACONE, PONIEWAŻ WIEM, ŻE NIE ROBIŁAM TEGO DLA SIEBIE.. DLA WAS. TERAZ JUŻ MUSZĘ TO ZROBIĆ, DZIEKUJĘ JESZCZE RAZ WAM ZA WSZYSTKO... MAM NADZZIEJĘ ŻE DOCENILIŚCIE MOJĄ PRACĘ... TO PAAA KOCHANI :* DZIĘKUJĘ
-ADRIANNIE ORAZ
- TOMSONOWA AFROMENTALKA
 DZIĘKUJĘ PA :)

eastwest rockers - nic do stracenia

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 35 WSZYSTKO SIĘ PIERDZIELI!!

  Nagle zakręciło mi sie w głowie i upadlam. Śniło mi się, że jestem z Łozem. Siedzimy na trawie Przytulamy się, ale nagle zachodzi słońce. Nastaje ciemność. Przychodzi śmierć. Wyciągnęła do Łoza rękę. Ja próbowałam go powstrzymac, ale wtedy ona go zabrała. Obudziłam się z głośnym krzykiem
-Gdzie jestem?- zapytałam się Barona, który siedział zapłakany koło mnie.
-W szpitalu- powiedział z trudem płacząc
-Dlaczego płaczesz?
-To przez te śmierć Łoza
-Ale Łozo jest na łące!
-Alex musiało ci się coś przyśnić, on przecież umarł...
  Przypomniałam sobie.
-Muszę Ci coś ważnego powiedzieć- powiedział Baron- Jedna dobra wiadomość a druga zła.
-Zacznij od tej  dobrej- powiedziałam
-Jesteś w ciąży
-Co? Ale z kim?
-Z Łozem
-A ta zła?
-Masz raka płuc
   Wtedy zaczęłam płakać. Ja też umrę, ale i jestem w ciązy. Dziecko Łoza... Żeby on o tym wiedział.. ale nie wie i chyba nigdy się nie dowie.
-Musisz poddać się chemio- terapi- powiedział Baron
-Nic nie muszę- odpowiedziałam
-Nie chcesz żyć?
-Nie mam dla kogo.
-A ja? Ja CIĘ KOCHAM!
- Nie mam już siły walczyć.
-No, ale sama mówiłaś, że póki walczysz jesteś zwycięzcą!!
-To przegrałam życie!
-Nie możesz sie poddać
-Właśnie to zrobiłam.
-Zzawołam lekarza, on Cię przekona.
  Nic nie odpowiedziałam. Nikt mnie nie przekona! Ucieknę stąd!! Odłączyłam się od różnych kabelków. Już nie chcę żyć!! Wybiegłam szybko!! ZE szpitala, niestety mój lekarz prowadzący z Baronem zabaczyli to. Nie mogłam sie przemęczać, bo miałam raka płuc. Potknęłam się. Upadłam. Dogonili mnie. Próbowałam im się wyrwać. Niestety to było nie możliwe.
-I tak się zabiję- powiedziałam
  Przytrzymał mnie Baron. Lekarz poszedł gdzieś zadzwonić.
-Alex teraz zabiorą Cię na tydzień do psychiatryka. Ale obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego!!- mówił Baron
-Ale ja nie chcę- powiedziałam
-Musisz! Nie utrudniaj tego!
 -Wsiadaj do karetki- rozkazał mi lekarz
   Tak jak poprosił mnie Baron, nie utrudniałam tego. Lekarz prowadzący też wsiadł.Ruszyliśmy. Zaczęłam płakać. Patrzyłam przez szybę na machającego mi Barona, który też płakał. Było mi teraz tak smutno, JA będę w psychiatryku :(

  Po godzinie dotarliśmy do psychiatryka. Znajdował sie koło Warszawy. Był on w samym środku lasu.. Był koloru białego z czarnym dachem. Przy  oknach były duże kraty, a brama była otoczona kolczastym drutem. Tu było gorzej niż w więzieniu. Tam może Cię odwiedzić bliska osoba, zresztą ja już nie mam bliskich osób.
 Lekarze mnie przytrzymywali. Otworzyli drzwi. Potem pielęgniarka zaprowadziła mnie do małej szarej sali z czarnym łóżkiem i brązową szafką. Było okropnie! Zaraz miała zacząc się pierwsza terapia.
  Poszłam idąc przez korytarz słyszałam jęki, krzyki, wrzaski! Ci wszyscy ludzie, którzy tu byli mieli róźne problemy. Za tydzień mogę stąd wyjść....
   BRAKUJE CI TYLKO JEDNEJ OSOBY, A CZUJESZ JAKBY NIE  BYŁO NIKOGO... ;/

34- Ostatnie pożegnanie

   Obudziłam się  dziś o 9:00. Łozo jeszcze spał. Nie chciałam go budzić. Postanowiłam, że zrobię mu śniadanie. A więc najpierw poszłam do łazienki. Ubrałam się uczesałam włosy. Wzięłam portfel, założyłam buty i poszłam do pobliskiego sklepu. Zrobię też zakupy przy okazji na dzisiejszy wieczór, na którym mają pojawić się chłopaki.
   Ludzie po drodze do sklepu mnie zaczepiali i prosili o autografy. W sklepie było podobnie. Gdy n niego wyszłam zdawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Odwracałam się, aby to sprawdzić, ale nic dziwnego za każdym razem nie zauważyłam. Wmawiałam sobie, że to tylko moje sumienie. Tan ktoś mnie śledził do samego domu. I tym razem nie były to moje przeczucia. Odwróciłam sie szybko Ten ktoś nie zdążył się schować i zaczął uciekać. Nie próbowałam go gonić, bo po co? Weszłam szybko do domu i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Potem zaniosłam  je na górę, gdzie spał Łozo. Postanowiłam mu nie wspominać, że ktoś mnie śledził.
-Kochanie śniadanie- oznajmiłam budząc Wozza
-Zrobiłaś śniadanię? Jest taka kochana! To cud., że mam taką cudowną dziewczynę jaką ty jesteś!- zachwycał się Łozo
-No wiem
-Przyszedł Ci w nocy sms
-Ooo. Gdzie jest moja komórka?
-Nie wiem!
-Zostawiłam ją w sklepie.
-IŚć po nią?
-No... Sama pójdę. Ty zjedz śniadanie
-Dobrze kochanie!
-To idę zaraz wrócę!
 I go przytuliłam i namiętnie i bardzo długo pocałowałam, jakbym miała się z  nim ostatni raz widzieć.
 Wyszłam z domu. Już mnie nikt nie śledził. Odetchnęłam z ulgą! Poszłam do sklepu. Rzeczywiście była tam moja komórka. Ucieszyłam się jak ją znalazłam. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Minęło jakieś 15 minut od tego jak wyszłam z domu. Nagle mój wzrok przykuła karetka i policja stojąca koło domu Łoza. Serce zabiło mi mocniej. Zaczęłam biec bardzo szybko. Karetka i policja nie stały koło domu Łoza, lecz przy nim. Coś się stało.
-Co się stało?- zapytałam przerażona, policjanta
-Kim pani jest?- zapytał
-Jego dziewczyną
-Niech pani zadzwoni po kogoś z bliskich
-Ok
  I wykręciłam numer do Barona. Powiedział, że za 5 minut będzie.
-Może mi pan powiedzieć o co chodzi?- zaczęłam się denerwować,
-Niech przyjedzie BARON- oznajmił
 Baron był dokładnie za 5 minut. Przywitaliśmy sie.
-To o co tu chodzi?- zapytałam ponownie
-Wojciech Łozowski został postrzelony 6 minut temu- powiedział Policjant
-Gdzie on teraz jest?- zapytał Baron
-Trwa reanimacja
-Ale kto go zabił?- zapytałam płacząc
  I w tej chwili policjanci wyprowadzili zabójcę.Była nim... Kama.
-Ty suko jebana- zaczęłam biec w jej kierunku
Niestety nie dotarłam, bo policanci mnie przytrzymali
-Dlaczego to zrobiłaś?-zapytałam płacząc
-Powinnaś wyjść za Daniela, ale ty wybrałaś Łoza. On był dla ciebie złym partnerem
-A skąd ty to możesz wiedzieć, kto jest dla mnie dobry a kto zły?
-jesteś moją najlepszą przyjaciółka
-Po czymś takim co zrobiłaś uważasz się za moja najlepszą przyjaciółkę?
-Wybaczysz mi?
-Nigdy!!
 I wpakowali ją do samochodu. Ja natychmiast pobiegłam z płaczem do domu. Poszłam do sypialni gdzie reanimowali Łoza, ale wciąż bez skutku. Stanęłam nad Wojtkiem. Lekarze przestali go reanimować i zwrócili sie do mnie
-Przykro mi.
 Uklęknęłam. Złapałam Łoza za rękę. Płakałam jak nigdy dotąd. Rękę już mniał zimną. Ale nagle przestałam plakać. Ww momencie jego śmierci zadziwił mnie brak łez, bo to był ból, którego łzy nie były nawet w stanie wyrazić. Jaki to był Ból!! Przeszywał moje serce. On już umarł, a ja nie mogłam nic zrobić. Zupełnie nic. Poczułam sie bezwartościowa. Ale  przynajmniej nie odszedł gdy próbował popełnić samobójstwo. Co mi teraz zostało? Chyba nic.. Nie ma Łoza, nie ma miłościhttp://www.youtube.com/watch?v=FO5ovrAsO4A
 Wszystko sie popierdzieliło, akurat wtedy kiedy było dobrze. Nie wiem czy wierzę już nawet w Boga... Zrobił coś co jest najgorsze na świecie. Zabrał mi moją drugą połówkę. Bez uprzedzenia, bez żadnego znaku.  Nic . Śmierć bliskiej nam osoby, to objaw zazdrości Boga, że kochamy bardziej kogoś niż jego. Nigdy nie przypuszczałam, że zdarzy mi się coś tak okropnego. Oddałabym wszystko, by móc spędzić choć jeden dzień dłużej z Wozzem. Po jego śmierci czuję, że moje życie również umiera i uczymy się żyć bez tej drugiej osoby. A najgorsze jest to, że Łozo był dla mnie wszystkim. Każdy się ode mnie odwrócił po tym co zrobiłam na ślubie. Co ja teraz zrobię. Ja juz nie chcę zyć. Aale teraz mogę zrobić tylko jedno...
  Pocałowałam Łoza, już ostatni raz na Ziemi, jego usta były już zimne. Potem lekarze zabrali gohttp://www.youtube.com/watch?v=TUHFfR8hWcA
Przyszedł Baron
-Co ja takiego Kamie zrobiłam?- zapytałam płacząc
-Ty nie jesteś niczemu winna- pocieszał mnie Baron także płacząc
-Ale czuję się jakby to wszystko była wyłącznie moja wina...

Rozdział 33- Ku dobrej drodze

  Wyszliśmy przed dom Łoza. Zastała tam nas nie miła niespodzianka.. Zobaczyłam, że przed bramą stoi zapłakany w garniturze Daniel.
-Alex możemy porozmawiać?- zapytała
-  Spojrzałam na Łoza. Nic nie powiedział
-Chwilę- zgodziłam sie
-Pójdę do samochodu- oznajmił Łozo
 Skinęłam lekko głową.
-To o czym chcesz porozmawiać?- zapytałam
-Dlaczego uciekłaś?- zapytał ze łzami w oczach Daniel
-Bo Ciebie nie kocham
-Ale ja Ciebię kocham
-Nie mogę być z kimś kogo nie kocham.
-Ale...
-Odpuść sobie.
-Nigdy nie odpuszczaj sobie kogoś o kim nie możesz przestać myśleć nawet przez jeden dzień. Pamiętasz? Twoje słowa
-Pamiętam, ale przecież nie jestem jedyną dziewczyną na tym świecie.
-Dla mnie jesteś.
-Daniel nie mogę  z Tobą być. Zrozum. Zostańmy dobrymi przyjaciółmi.
-Alexx....
-Masz tu mój pierścionek zaręczynowy.
-Chcesz tego?
-Najbardziej na świecie kocham Łoza, nie Ciebie. Aa teraz odejdź, bo zabierasz mi czas.
-Nie puszczę Cię.!
-Puść- zaczęłam wyrywać się z jego silnych ramion.
-Nie!
  I w tym momencie wyszedł z samochodu zdenerwowany Łozo
-Zostaw ją!- rozkazał głośno Danielowi
-Bo co mi zrobisz?
-To!
  I Łozo dał z całej siły pięścią  w nos Danielowi, że, ać mu krew poleciała.
-Naucz sie słuchać co sie do Ciebie mówi! Chodź Alex- powiedział Łozo, łapiąc mnie za rękę.
-Jeszcze tego pożałujesz!- krzyknął Daniel
   My już nie zwracaliśmy na niego żadnej uwagi. Ruszyliśmy. Po 15 minutach byliśmy na największym basenie w Warszawie. Zaczepiali nas różni ludzie i prosili o autografy oraz gratulowali związku. Pewnie przeczytali nasze wpisy na faecbooku.

*********************************************************************************

Było zajebiście. Wieczór także spędziliśmy bardzo przyjemnie. Piwo, romantyczne filmy, a na sam koniec łóżkoo...
  Każdy człowiek się zakochuję jego życie nieodwracalnie zmienia.

Rozdział 32- Wytłumaczenie

 Po 15 minutach chłopaki się pojawili. Byli ubrani w garnitury. Weszli do salonu, gdzie na nic czekałam.
-Hej- przywitałam się
-Siema- pojawiły sie  na ich twarzach uśmiechy.
-Siadajcie.
-Dzięki- usiedli
-Chcecie coś do picia?- zapytał Łozo
-Kawę- powiedzieli jednocześnie
-ok- poszedł do kuchni Łozo
-no to dlaczego uciekłaś spod ołtarza?- zapytał się mnie Tomson
-No wiec bardzo..
  I zaczęłam im opowiadać. Wszystko ze szczegółami. Swoją wypowiedź zakończyłam słowami:
-Musiałam tak jakby odpocząć od Łoza, aby sprawdzić ile dla mnie znaczy. Teraz wiem, że najwięcej.
-Jak z jakiegoś filmu- powiedział Baron
  Potem przyszedł Łozo z kawą. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Wwiem, że swoją decyzją zraniłam wielu ludzi i, że zniszczyłam swoją reputację, ale to mnie nie obchodzi. w życiu człowieka nie chodzi o to, aby być smutnym, ale chodzi o to aby być szczęśliwym i to szczęście dzielić. Trzeba pomyśleć o sobie. Bo w końcu nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Nie mogę także powiedzieć, że mam teraz cały świat w dupie, bo tak nie jest,. Owszem liczy sie dla mnie tylko Łozo, ale staram się ogarnąć rzeczywistość, Trochę mi to nie wychodzi, ale nic na to nie poradzę. Miłość w życiu i szczęście są najważniejsze... Bez nich nie byłoby niczego. Trzeba docenić to co masz.. Kiedy już spotkasz tę właściwą osobę na swojej drodze życia, to to zrozumiesz. Najgorszy jest tylko fakt, że kiedyś umrzemy, bez względu na to czy nam sie to podoba, czy nie. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moją największą miłością w życiu jest Łozo. Nie wyobrażam sobie co by sie stało, gdybym miała go stracić. Na razie jeszcze o tym nie myślę, bo trzeba cieszyć się chwilą. Bo ta chwila która trwa może być najlepszą z twoich chwill, najlepszą z twoich chwil!http://www.youtube.com/watch?v=kAvOTL_wOJ4

-Tomson, Baron. Jadę na 4 miesiące do USA. Na ten czas macie się zająć Alex- poprosił ich Wozz
-Spoko , dla mnie to sama przyjemność!- powiedział Baron
-Dla mnie też- dołączył sie Tomson
-Tylko jak wrócę ma być cała i zdrowa- ostrzegł ich żartobliwie Łozo
-Za ile wyjeżdżasz?- zapytał Tomson
-Zza tydzień.- odpowiedział Łozo
-Szkoda, że jedziesz- powiedziała smutno Baron
-Trzeba kogoś w zespole znaleźć na twoje miejsce- oznajmił Baron
-Frenchy i Grizzle- odparł Łozo
-ok- ZGODZILI SĘ chłopaki
   Nie brałam w tej rozmowie zbytnio udziału, jak sami zauważyliście.
 Baron spojrzał na zegarek i powiedział wstając:
-Musimy już jechać
-Nom- przyznał mu rację Tomson
-Wpadnijcie jutro o 18. Zrobimy sobie wspólny wieczór- powiedział Wojtek
-Ok. Przyjdziemy- powiedział Baron i Tomon
-Pa- powidziałam
-Pa- powiedzieli chłopaki
  Potem wyszli.
-Zrobisz coś dla mnie?- zapytałam Łoza
-Wszystko- odpowiedział
-Napisz na facebooku, że wyjeżdżasz do USA, a ja napiszę, że jestem z Tobą w związku i, że uciekłam spod ołtarza. opisze tą historię. Dość mam już tego ukrywania. Niech wszyscy znają prawdę
-Potem nas będą męczyć media
-Trudno, chcę, aby wszyscy wiedzieli o tym co się stało
-Jak wolisz
  I Łozo sięgnął po swój telefon, a ja po swój. Pisałam długo na swoim profilu, bo chciałam opisać wszystko co się zdarzyło. Łozo także długo pisał. Po 15 minutach skończyliśmy. Potem Łozo siadł koło mnie na kanapie.
-Chodź ze mną teraz na basen - prosił mnie
-No ok, tylko się spakuję.- zgodziłam się bez wahania
-Ja też to zrobię.
  I oboje stanęliśmy przed schodami na górę.
-Poczekaj- zatrzymał mnie Wojtek
-No?- zapytałam
-Wskakuj mi na ręce
-Zz jakiego powodu?
-Jesteśmy razem. Będę o Ciebie dbał jak żadny inny facet
-Spoko- powiedziałam całując go w policzek
  I wskoczyłam mu na ręcę. Z Łozem każda chwila w moim życiu jest ważna <33 Trzeba w życiu mieć dużo szczęścia by być szczęśliwym <3
  Teraz już nie będę mogła pisać przez kilka godzin, ale wieczorem znowu siądę przed komputerem i znowu przeniosę się tam do tego opowiadania. i znowu popłyną mi łzy, i znowu będę szczęśliwa, że to czytacie <3

Rozdział 31- Tak trochę mi smutno

-Jadę do USA- powiedział Wozz
-Co?- zapytałam ze łzami w oczach
-Nom
-Na ile?
-Na 4 miesiące.
-Kiedy?
-Za tydzień
-Po co?
-Muszę.
-A ja muszę zostać tak?
-Jak chcesz. Ja będę tam cały czas poza domem.
-Taaaa, a wieczorami na imprezy i na dziwki. :(
-Nie.
-A kiedy postanowiłeś, że wyjedziesz?
-Gdzieś tak 2 tygodnie temu.
-Musisz?
-Musze.
-Co ja tu będę robić?
-Powiem Baronowi, żeby się tobą zajął
-Nie chcę żebyś jechał.
-Wiem- przytulił mnie mocno- Ale mamy przed sobą jeszcze całe życie!
-Tak, wiem. Już tęsknie! wiesz jak się kogoś bardzo kocha, to chce się go mieć na wyłączność.
-Mamy jeszcze tydzień dobrej zabawy,.
-Może jakoś przeżyję, ale coś za coś- uśmiechnęłam sie
-Co ode mnie chcesz?- zapytał szczerząc się Łozo
-Piękne wieczory przez ten cały tydzień.
-Noce też?
-Też =D
-Chyba sms Ci przyszedł.
  Wyjęłam telefon z kieszeni i powiedziałam do Łoza.
-RZEczywiście.
  Zobaczyłam Był to sms od Kamy. Zawierał on dziwną treść a mianowicie pisało tam tak:
ALEX MAM DLA CIEBIE BARDZO ZŁĄ WIADOMOŚĆ! DANIEL DOSTAŁ JAKBY TO POWIEDZIEĆ... ATAKU PSYCHICZNEGO! 
Szybko pokazałam ten sms Wojtkowi.
-Co o tym sądzisz?- zapytałam
-Nie możesz do niego pojechać. To u niego wzbudzi jeszcze większą panikę- powiedział Łozo
-Masz rację.
-Jak tam pojedziesz to już dziś chyba nie wrócisz.
-Czemu?
-Wszyscy Cię będą wypytywać dlaczego to zrobiłaś itp..
-No, ale kiedyś muszę sie tam pokazać.
-Nie dziś, za szybko.
-Fakt. A jak on sobie coś zrobi?
-To wtedy będziemy się martwić.
-Ale..
-Nie martw się!- przerwał mi Łozo
-Sama nie wiem co robić.
-Ale ja wiem
-To mi powiedz.
-Masz tu i teraz cieszyć się życiem
-Ok!
 I znowu zaczęłam się dusić. Z dnia na dzień było coraz gorzej.
-Byłaś u lekkarza?- zapytał Łozo
-Nie miałam cZasu- z trudem oznajmiłam
-Jedziemy teraz
-Nie
-Alex
-Łozo
  Łozo mnie objął.
-Muszą Cię zbadać- potwierdził
-Ty jesteś dla mnie jedynym lekarstwem
-Olaaa
-Niedobrze mi!
  Natychmiast pobiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować. Łozo był cały czas przy mnie. Oznajmił, że zaparzy mi herbaty. Potem poszłam sie położyć. Łozo siedział przy mnie, trzymając mnie za rękę.
-Głupia jestem- oznajmiłam
-Niby dlaczego?- zapytał Wozz, trochę przestraszony tym co sie stało.
-Zraniłam Daniela
-Trzeba raz pomyśleć o swoim szczęściu.
-Nie przeżyłabym gdybyś ode mnie odszedł
-Ja też bym nie przeżył, gdybyś ty ode mnie odeszła.
-Nie bój się, nie odejdę.
-MAm nadzieję. Będziesz grał koncerty w USA?
-Tak
-Tylko mi tam nie romansuj
-Nigdy Cię nie zdradzę
-Dobrze wiedzieć.
-Jak taką wspaniałą dziewczynę jaką ty jesteś miałbym stracić? Nigdy o Tobie nie zapomnę
-Mówisz tak jakbyś miał umrzeć.
-NIe umre!
-Trzymam Cię za słowo
-Masz rodzeństwo?
-NIEE A ty?
-Też  nie. Poczekaj znowu sms dostałam
  Sms był od Barona. Jego treśc była następująca:
ALEX, DLACZEGO UCIEKŁAŚ?
Odpisałam mu:
PRZYJEDŹ DO ŁOZA Z TOMSONEM
 Odłożyłam telefon na stolik
-Łozo, zaraz tu będzie Tomson i Baron- oznajmiłam
-Ok- zgodził się Łozo
-Muszę im to moje zniknięcie wytłumaczyć
-Spodziewałem sie tego.

Rozdział 30 - całe życie robię rzeczy których nienawidzę, a jak chce coś zrobić co lubię, to mi kurwa nie wolno??

-Ja... nie mogę.... Nie kocham Cię!- podeszłam do Łoza-Jego Kocham!
-Co robisz?- zapytał Łozo
-To co chcę! Chcę być z Tobą.  Chodź ucieknijmy stąd!
-Nie możesz.
-Przez całe życie robię rzeczy, których nienawidzę, a jak chce zrobić to czego chcę to mi kurwa nie wolno?
-To gdzie uciekamy?
-Masz samochód?
-Tak
-To biegnijmy!
   Łozo jeszcze raz spojrzała na mnie, ale teraz już ze szczęściem oczach. Wziął mnie na ręcę i pobiegł w stronę parkingu. Przed samym wyjściem z kościoła powiedział tylko:
-Do widzenia!
  Wsiadłam z Łozem do samochodu. Odpalił. Daniel wybiegł z kościoła i ruszył w naszym kierunku.
-Na pewno tego chcesz>- zapytał z uśmiechem Łozo
-Tak!- odpowiedziałam zadowolona!
-To ruszajmy zdobywać świat!
-Czyli jedziemy do Ciebie?
-Tak
  Zaśmialiśmy się oboje. Pocałowałam Wojtka w policzek.
-Aa to za co?- zapytał
-Że zgodziłeś się, abym z Tobą była- powiedziałam
-Dla mnie to sama przyjemność.- powiedział
-Możemy pojechać do mnie po ubrania moje?
-Ok
  Łozo więc zawróci. Skierował się w stronę akademiku.

*********************************************************************************




Szybko sie przebrałam. Założyłam to:






Spakowałam jeszcze jakieś rzeczy do torby i szybko wybiegłam z mieszkania do samochodu Łoza.
Wsiadłam.
-To co ruszamy?- zapytał Łozo
-Tak- odparłam
-Alex...
-No?
-Czy za nami nie jedzie przypadkiem Daniel?
-O FUCK! jedź szybko!
   Minęło kilka minut. Daniel wciąż jechał za nami, próbując nas dogonić. Łozo musiał przejechać kilka razy na czerwonym świetle. Daniel już tego nie zrobił.
  Dotarliśmy do domu. Łozo szybko wprowadził samochód do garażu. Potem weszliśmy do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.
-Wow! Ale jazda!- powiedziałam siadając na kanapie w salonie
-No! Wiesz co ty zrobiłaś?- zapytał Łozo
-Tak
-Jesteś pewna, że chcesz być ze mną?
-Aha. Jakbym nie była pewna, to myślisz, że uciekłabym spod ołtarza, na moim własnym ślubie?
-No nie!- zaśmiał się. i po chwili dodał- Ale ty jesteś wariatką!
-Wiem, ale ty chyba kochasz wariatki!
-Wariatek się nie kocha! Za nimi sie szaleję!
-Szaleję za Tobą
-Ja za Tobą też!
-Marzyłam o takim chłopaku jakim jesteś ty!
-A ja marzyłem o takiej dziewczynie, jaką jesteś ty!
  I Łozo przybliżył się do mnie. Zaczęliśmy się całować.
-Mogę u Ciebie zamieszkać?- zapytałam
-Tak pewnie!- zgodził się- Ale do Ciebie i tak będą dzwonić i pisać sms.
-Nie muszę na nie odpowiadać.
-Będą się martwić.
-Ja też sie o nich dużo razy martwiłam i jakoś nikt się tym nie przejmował.
-Odwzajemniasz to?
-Tak jakby. Omomomom *o* Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
-Wzięłabyś ślub z Danielem.
-Jak myślisz, byłabym szczęśliwa?
-Daniele kochałaś najbardziej na świecie, dopóki nie poznałaś mnie. Dobrze, że poznałem Cię przed ślubem, bo nie miałbym odwagi rozpiepszać Ci małżeństwa.
-Ale ja miałabym odwagę Ciebie kochać. Wiesz jaki szum zrobi się przeze mnie?
-Myślisz , że ten fotograf, wrzuci nasze zdjęcia do neta?
-Tak. Kariera mnie zniszczyła.
-Niby dlaczego?
-Zaraz będą w tych cholernych brukowcach pisać o mojej rozrutności.
-Ja uważam, że kariera dała Ci wielkie szczęście.
-Niby dlaczego?
-Gdybyś nie zaistniała , nie poznalibyśmy sie!
-Jest w tym bardzo dużo prawdy. Teraz szczęście się do mnie uśmiechnęło!
-No widzisz! Jestem źródłem szczęściA!
-No!!
  Nagle Wojtek wyraźnie posmutniał.
-Ej, co się dzieje kochanie?- zapytałam troskliwie
-Bo nie powiedziałem Ci coś bardzo ważnego?
-Co takiego?
-Bo ja jadę do USA.

Rozdział 29- Ślub

  Rodzice wesZli do środka. Zrobiłam im kawy i zaczęliśmy rozmawiać. Przyłączył się też do nas Daniel. Nie byłam zbytnio zainteresowana tą rozmową. Myślami byłam z Łozem. Gdy mnie o coś pytano odpowiadałam 'tak' albo 'nie'. Źle robię, że wychodzę za Daniela. Przecież do miłości nie można nikogo zmusić. Bardziej kochałam Łoza. Nie dlatego, że był sławny, że miał forse, ale dlatego, ze jest podobny do mnie... Tylko jeden jest na świecie, ten jedyny, inni to życiowe błędy i pomyłki. Bo przecież:


Wybiła 14. Daniel poszedł do swoich kolegów przebrać się w garnitur. Zostałam z rodzicami w swojej sypialni. Wyjęłam z szafy suknie ślubną. Mama jak zwykle zaczęła się nią bardzo zachwycać. Druhną była Kama, drużbitą Kacper. Starosta Marcin, starościna Agata. Zaczęłam ubierać się w suknie ślubną. Po 15 minutach byłam już w pełni gotowa..... Nie chcę mi się już tego wszystkiego opisywać. Przyszedł fotograf, zaczął nam robić zdjęcia, Potem zjawił się zespół, który miał być na naszym weselu. Zaczęły się różne uroczystości, związane z ślubem., Cały czas musiałam sie uśmiechać, ale raczej to był uśmiech do złej gry. Wolałabym, aby na miejscu Daniela znalazł się Łozo... Ale tak nie jest. Zjawił się kamerzysta, który zacząl nagrywać nasz ślub.

********************************************************************

Przejdźmy już do ceremonii ślubnej. Wszyscy zaproszeni goście są już w kościele. Jest on  pięknie przystrojony. Daniel jest już przed samym ołtarzem... Nagle wzrok mój przykuł pewien mężczyzna siedzący w pierwszej ławce. Odwrócił się na chwilę. Poznałam tę twarz. Śniła mi się ona codziennie. Była zawsze na pierwszym planie. Siedział tam Łozo. Popatrzył mi prosto w oczy, Uśmiechnął się. Odwzajemniłam to, ponieważ nie mogłam zrobić nic więcej. Organista zaczął grać. Musieliśmy ruszać.  Szłam powoli po czerwonym dywanie. Każdy się  na mnie patrzył. Organista grał tradycyjną melodię ślubną. Doszłam przed sam ołtarz, gdzie stał Daniel z księdzem i jeszcze z kilkoma osobami. Organista przestał grać. ZAczęła  się msza. Potem kapłan wygłosił Ewangelię o małżeństwie. Potem wypowiedział liturgię sakramentu. Odpowiedziałam wraz z Danielem cicho ' CHCEMY' , aż wreszcie nadszedł ten moment. Daniel mówił
-Ja Daniel, biorę Ciebie Aleksandrę za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Teraz ja miałam mówić, ale mnie zatkało. Nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa. Teraz mogę ucieć albo nigdy..
-No powtarzaj- szepnął do mnie kapłan
  Daniel patrzył na mnie przerażony... Wreszcie powiedziałam:
-Ja... Nie mogę. Nie kocham Cię- powiedziałam i podeszłam do Łoza- Ja jego kocham i tylko jego!

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka
nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś,
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?

Wy­korzys­taj ten dzień dzi­siej­szy. Obiema ręko­ma obej­mij go. Przyj­mij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, po­wiet­rze i życie,
je­go uśmiech, płacz, i cały cud te­go dnia.
Wyjdź mu nap­rze­ciw.