poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 36 Umieram

 Co będzie później? Jak stąd? Znowu się załamię.... I jeszcze tan rak. Zamknęłam się w sobie. Nie będę z nikim rozmawiać.




*******************************************************************************




Minął tydzień, ale z powodu, że te terapie nic nie dają nie wypuszczą mnie. Nie mam telefonu. Nic. Powoli zapominam jak wyglądał Łozo. Nie byłam nawet na jego pogrzebie, bo mnie nie chcieli wypuścić z tego cholernego psychiatryka. Smutek to najpowolniejsza część umierania. A więc umieram. Wylatują mi przez tego raka włosy. Tracę życie, tracę też wielką nadzieję, że kiedyś stąd wyjdę. Nie wyobrażałam sobie, że tak umrę. Muszę jeść, ponieważ muszę dbać o moje dziecko. Tylko to się dla mnie teraz liczy.

*********************************************************************************


 Minęło 6, może nawet 7 miesięcy. Lekarze się o mnie martwią, słyszałam ich rozmowę. Już nie mam żadnych włosów na głowie. Chodzę w peruce. Od papierosów mam  żółte paznokcie. Nie przestałam jednak kochać Łoza, chociaż on już umarł, ponieważ:


 Minęło 9 miesięcy. Czuję, że zostało mi już nie wiele czasu.  Umieram. Jest sobotni ranek. Mam okropne skurcze.Wezwałam lekarza. Musiałam się teraz odezwać. Powiedziałam mu, że rodzę. Szybko ruszyliśmy karetką do szpitala.
-Mogę zadzwonić do Barona?- zapytałam błagalnie
-Tak, proszę to Pani telefon- powiedział lekarz, dając mi mój telefon
  Powiedziałam przez słuchawkę telefonu Baronowi, że robię i jestem w drodze do szpitala.
 Potem dojechaliśmy do szpitala. Zawieźli mnie szybko na wózku na porodówkę. Spostrzegłam Barona siedzącego na krześle. Nie zdążyłam nic do niego powiedzieć, ponieważ pielęgniarka nie chciała się zatrzymać.

**********************************************************************888

 Zrobili mi cesarskie cięcie, ponieważ byłam bardzo słaba. Najpierw zobaczyłam mojego synka. Potem go zważyli i chcieli mi go dać, ale ja najpierw chciałam porozmawiać z Baronem. Przyszedł natychmiast. Siadł koło łóżka.
-Alex- powiedział do mnie
-Masz dziewczynę?- zapytałam
-Nie
-To dobrze! W ogóle to hej!- i go pocałowałam
-Dlaczego nie puścili Cię po tygodniu?
-Nie odzywałam się
-Alex
-Musisz mnie teraz posłuchać
-Dobrze.
-Czuję, że dziś umrę.
-Co?? Nie!!
-Słuchaj dalej, adoptujesz moje dziecko, dasz mu na imię Wojtak, a na nazwisko Łozowski, a i na drugie imię Aleksander. Opowiadaj mu o mnie. Masz tu moją książkę. Pisałam ją od początku tych wakacji. Czytaj mu ją jak  będzie większy. To wszystko co tu się wydarzyło jest prawdą. Wychowaj go dobrze i nigdy o mnie nie zapomnij! I Zabieraj ją do Kasi Mroczek, ona mieszka w akademiku. Niech mu o mnie opowiada! Opowiadaj mu też o Łozie. Mów jaki był cudowny. Zakaż mu też zbliżać się do Kamy, która zabiła Łoza. Troszcz się o niego i traktuj jak swojego syna. I jeszcze jedno- opowiedz mediom o wszystkim! Jak było z tym zabiciem, i że byłam w psychiatryku i spróbuj opublikować tą książkę.
-Ok
  Wstałam i go pocałowałam w usta.
-Żegnaj- powiedziałam
  Potem zdążyłam jeszcze wziąć jeszcze mojego synka na ręce. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w główkę. A potem jeszcze wzięłam komórkę i na tapecie ostatni raz zobaczyłam Łoza. Potem już miałam ciemno przed oczami.... Umarłam. Starałam sie żyć tak, aby Bóg zapłakał w momencie mojej śmierci, aby mógł zobaczyć jak wspaniałe dzieło zrobił. Nagle zobaczyłam Łoza. Uśmiechniętego jak zawsze... Nic nie powiedzieliśmy. Po prostu złapaliśmy się za ręce i poszliśmy w stronę wielkiej bramy, która prowadziła do nieba.





                                              THE END
TERAZ CHCIAŁAM WSZYSTKIM PODZIĘKOWAĆ KTÓRZY CZYTALI MOJEGO BLOGA! dZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERDUCHA, TO DLA MNIE WAŻNE ŻE CHCECIE TO CZYTAĆ. DZIEKUJĘ OSOBOM KTÓRZY KOMENTOWALI. BYŁ JEDEN NIEPRZYJEMNY KOMENTARZ, ALE GO USUNĘŁAM , PONIEWAŻ TA OSOBA MIAŁA CHYBA TRCOHĘ W GŁOWIE NIE POUKŁADANE,.....
   dZIĘKUJĘ! WIEM ŻE NIE CHCECIE ABYM KOŃCZYŁA TEGO BLOGA, ALE TAK MUSI SIĘ STAĆ..... MAM NADZIEJĘ ŻE DZIEKI CZYTANIU TEGO BLOGA UŚWIADOMILIŚCIE SOBIE COŚ, ŻE ŻYCIE NIE JEST ŁATWE I O NIEKTÓRE RZECZY W ŻYCIU TRZEBA WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA.... ZAŁOŻE DRUGI BLOG JAK TYLKO BĘDĘ MIEĆ CHWILĘ CZASU..
 TERAZ TEN NAJGORSZY MOMENT... JA PŁACZĘ, ALE MUSZĘ TO ZROBIĆ. MUSZĘ SIĘ Z WAMI POŻEGNAĆ.. TO DLA MNIE TRUDNE, PONIEWAŻ KILKANAŚCIE GODZIN SPĘDZONYCH NA PISANIU TEGO BLOGA NIE BYŁY STRACONE, PONIEWAŻ WIEM, ŻE NIE ROBIŁAM TEGO DLA SIEBIE.. DLA WAS. TERAZ JUŻ MUSZĘ TO ZROBIĆ, DZIEKUJĘ JESZCZE RAZ WAM ZA WSZYSTKO... MAM NADZZIEJĘ ŻE DOCENILIŚCIE MOJĄ PRACĘ... TO PAAA KOCHANI :* DZIĘKUJĘ
-ADRIANNIE ORAZ
- TOMSONOWA AFROMENTALKA
 DZIĘKUJĘ PA :)

eastwest rockers - nic do stracenia

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 35 WSZYSTKO SIĘ PIERDZIELI!!

  Nagle zakręciło mi sie w głowie i upadlam. Śniło mi się, że jestem z Łozem. Siedzimy na trawie Przytulamy się, ale nagle zachodzi słońce. Nastaje ciemność. Przychodzi śmierć. Wyciągnęła do Łoza rękę. Ja próbowałam go powstrzymac, ale wtedy ona go zabrała. Obudziłam się z głośnym krzykiem
-Gdzie jestem?- zapytałam się Barona, który siedział zapłakany koło mnie.
-W szpitalu- powiedział z trudem płacząc
-Dlaczego płaczesz?
-To przez te śmierć Łoza
-Ale Łozo jest na łące!
-Alex musiało ci się coś przyśnić, on przecież umarł...
  Przypomniałam sobie.
-Muszę Ci coś ważnego powiedzieć- powiedział Baron- Jedna dobra wiadomość a druga zła.
-Zacznij od tej  dobrej- powiedziałam
-Jesteś w ciąży
-Co? Ale z kim?
-Z Łozem
-A ta zła?
-Masz raka płuc
   Wtedy zaczęłam płakać. Ja też umrę, ale i jestem w ciązy. Dziecko Łoza... Żeby on o tym wiedział.. ale nie wie i chyba nigdy się nie dowie.
-Musisz poddać się chemio- terapi- powiedział Baron
-Nic nie muszę- odpowiedziałam
-Nie chcesz żyć?
-Nie mam dla kogo.
-A ja? Ja CIĘ KOCHAM!
- Nie mam już siły walczyć.
-No, ale sama mówiłaś, że póki walczysz jesteś zwycięzcą!!
-To przegrałam życie!
-Nie możesz sie poddać
-Właśnie to zrobiłam.
-Zzawołam lekarza, on Cię przekona.
  Nic nie odpowiedziałam. Nikt mnie nie przekona! Ucieknę stąd!! Odłączyłam się od różnych kabelków. Już nie chcę żyć!! Wybiegłam szybko!! ZE szpitala, niestety mój lekarz prowadzący z Baronem zabaczyli to. Nie mogłam sie przemęczać, bo miałam raka płuc. Potknęłam się. Upadłam. Dogonili mnie. Próbowałam im się wyrwać. Niestety to było nie możliwe.
-I tak się zabiję- powiedziałam
  Przytrzymał mnie Baron. Lekarz poszedł gdzieś zadzwonić.
-Alex teraz zabiorą Cię na tydzień do psychiatryka. Ale obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego!!- mówił Baron
-Ale ja nie chcę- powiedziałam
-Musisz! Nie utrudniaj tego!
 -Wsiadaj do karetki- rozkazał mi lekarz
   Tak jak poprosił mnie Baron, nie utrudniałam tego. Lekarz prowadzący też wsiadł.Ruszyliśmy. Zaczęłam płakać. Patrzyłam przez szybę na machającego mi Barona, który też płakał. Było mi teraz tak smutno, JA będę w psychiatryku :(

  Po godzinie dotarliśmy do psychiatryka. Znajdował sie koło Warszawy. Był on w samym środku lasu.. Był koloru białego z czarnym dachem. Przy  oknach były duże kraty, a brama była otoczona kolczastym drutem. Tu było gorzej niż w więzieniu. Tam może Cię odwiedzić bliska osoba, zresztą ja już nie mam bliskich osób.
 Lekarze mnie przytrzymywali. Otworzyli drzwi. Potem pielęgniarka zaprowadziła mnie do małej szarej sali z czarnym łóżkiem i brązową szafką. Było okropnie! Zaraz miała zacząc się pierwsza terapia.
  Poszłam idąc przez korytarz słyszałam jęki, krzyki, wrzaski! Ci wszyscy ludzie, którzy tu byli mieli róźne problemy. Za tydzień mogę stąd wyjść....
   BRAKUJE CI TYLKO JEDNEJ OSOBY, A CZUJESZ JAKBY NIE  BYŁO NIKOGO... ;/

34- Ostatnie pożegnanie

   Obudziłam się  dziś o 9:00. Łozo jeszcze spał. Nie chciałam go budzić. Postanowiłam, że zrobię mu śniadanie. A więc najpierw poszłam do łazienki. Ubrałam się uczesałam włosy. Wzięłam portfel, założyłam buty i poszłam do pobliskiego sklepu. Zrobię też zakupy przy okazji na dzisiejszy wieczór, na którym mają pojawić się chłopaki.
   Ludzie po drodze do sklepu mnie zaczepiali i prosili o autografy. W sklepie było podobnie. Gdy n niego wyszłam zdawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Odwracałam się, aby to sprawdzić, ale nic dziwnego za każdym razem nie zauważyłam. Wmawiałam sobie, że to tylko moje sumienie. Tan ktoś mnie śledził do samego domu. I tym razem nie były to moje przeczucia. Odwróciłam sie szybko Ten ktoś nie zdążył się schować i zaczął uciekać. Nie próbowałam go gonić, bo po co? Weszłam szybko do domu i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Potem zaniosłam  je na górę, gdzie spał Łozo. Postanowiłam mu nie wspominać, że ktoś mnie śledził.
-Kochanie śniadanie- oznajmiłam budząc Wozza
-Zrobiłaś śniadanię? Jest taka kochana! To cud., że mam taką cudowną dziewczynę jaką ty jesteś!- zachwycał się Łozo
-No wiem
-Przyszedł Ci w nocy sms
-Ooo. Gdzie jest moja komórka?
-Nie wiem!
-Zostawiłam ją w sklepie.
-IŚć po nią?
-No... Sama pójdę. Ty zjedz śniadanie
-Dobrze kochanie!
-To idę zaraz wrócę!
 I go przytuliłam i namiętnie i bardzo długo pocałowałam, jakbym miała się z  nim ostatni raz widzieć.
 Wyszłam z domu. Już mnie nikt nie śledził. Odetchnęłam z ulgą! Poszłam do sklepu. Rzeczywiście była tam moja komórka. Ucieszyłam się jak ją znalazłam. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Minęło jakieś 15 minut od tego jak wyszłam z domu. Nagle mój wzrok przykuła karetka i policja stojąca koło domu Łoza. Serce zabiło mi mocniej. Zaczęłam biec bardzo szybko. Karetka i policja nie stały koło domu Łoza, lecz przy nim. Coś się stało.
-Co się stało?- zapytałam przerażona, policjanta
-Kim pani jest?- zapytał
-Jego dziewczyną
-Niech pani zadzwoni po kogoś z bliskich
-Ok
  I wykręciłam numer do Barona. Powiedział, że za 5 minut będzie.
-Może mi pan powiedzieć o co chodzi?- zaczęłam się denerwować,
-Niech przyjedzie BARON- oznajmił
 Baron był dokładnie za 5 minut. Przywitaliśmy sie.
-To o co tu chodzi?- zapytałam ponownie
-Wojciech Łozowski został postrzelony 6 minut temu- powiedział Policjant
-Gdzie on teraz jest?- zapytał Baron
-Trwa reanimacja
-Ale kto go zabił?- zapytałam płacząc
  I w tej chwili policjanci wyprowadzili zabójcę.Była nim... Kama.
-Ty suko jebana- zaczęłam biec w jej kierunku
Niestety nie dotarłam, bo policanci mnie przytrzymali
-Dlaczego to zrobiłaś?-zapytałam płacząc
-Powinnaś wyjść za Daniela, ale ty wybrałaś Łoza. On był dla ciebie złym partnerem
-A skąd ty to możesz wiedzieć, kto jest dla mnie dobry a kto zły?
-jesteś moją najlepszą przyjaciółka
-Po czymś takim co zrobiłaś uważasz się za moja najlepszą przyjaciółkę?
-Wybaczysz mi?
-Nigdy!!
 I wpakowali ją do samochodu. Ja natychmiast pobiegłam z płaczem do domu. Poszłam do sypialni gdzie reanimowali Łoza, ale wciąż bez skutku. Stanęłam nad Wojtkiem. Lekarze przestali go reanimować i zwrócili sie do mnie
-Przykro mi.
 Uklęknęłam. Złapałam Łoza za rękę. Płakałam jak nigdy dotąd. Rękę już mniał zimną. Ale nagle przestałam plakać. Ww momencie jego śmierci zadziwił mnie brak łez, bo to był ból, którego łzy nie były nawet w stanie wyrazić. Jaki to był Ból!! Przeszywał moje serce. On już umarł, a ja nie mogłam nic zrobić. Zupełnie nic. Poczułam sie bezwartościowa. Ale  przynajmniej nie odszedł gdy próbował popełnić samobójstwo. Co mi teraz zostało? Chyba nic.. Nie ma Łoza, nie ma miłościhttp://www.youtube.com/watch?v=FO5ovrAsO4A
 Wszystko sie popierdzieliło, akurat wtedy kiedy było dobrze. Nie wiem czy wierzę już nawet w Boga... Zrobił coś co jest najgorsze na świecie. Zabrał mi moją drugą połówkę. Bez uprzedzenia, bez żadnego znaku.  Nic . Śmierć bliskiej nam osoby, to objaw zazdrości Boga, że kochamy bardziej kogoś niż jego. Nigdy nie przypuszczałam, że zdarzy mi się coś tak okropnego. Oddałabym wszystko, by móc spędzić choć jeden dzień dłużej z Wozzem. Po jego śmierci czuję, że moje życie również umiera i uczymy się żyć bez tej drugiej osoby. A najgorsze jest to, że Łozo był dla mnie wszystkim. Każdy się ode mnie odwrócił po tym co zrobiłam na ślubie. Co ja teraz zrobię. Ja juz nie chcę zyć. Aale teraz mogę zrobić tylko jedno...
  Pocałowałam Łoza, już ostatni raz na Ziemi, jego usta były już zimne. Potem lekarze zabrali gohttp://www.youtube.com/watch?v=TUHFfR8hWcA
Przyszedł Baron
-Co ja takiego Kamie zrobiłam?- zapytałam płacząc
-Ty nie jesteś niczemu winna- pocieszał mnie Baron także płacząc
-Ale czuję się jakby to wszystko była wyłącznie moja wina...

Rozdział 33- Ku dobrej drodze

  Wyszliśmy przed dom Łoza. Zastała tam nas nie miła niespodzianka.. Zobaczyłam, że przed bramą stoi zapłakany w garniturze Daniel.
-Alex możemy porozmawiać?- zapytała
-  Spojrzałam na Łoza. Nic nie powiedział
-Chwilę- zgodziłam sie
-Pójdę do samochodu- oznajmił Łozo
 Skinęłam lekko głową.
-To o czym chcesz porozmawiać?- zapytałam
-Dlaczego uciekłaś?- zapytał ze łzami w oczach Daniel
-Bo Ciebie nie kocham
-Ale ja Ciebię kocham
-Nie mogę być z kimś kogo nie kocham.
-Ale...
-Odpuść sobie.
-Nigdy nie odpuszczaj sobie kogoś o kim nie możesz przestać myśleć nawet przez jeden dzień. Pamiętasz? Twoje słowa
-Pamiętam, ale przecież nie jestem jedyną dziewczyną na tym świecie.
-Dla mnie jesteś.
-Daniel nie mogę  z Tobą być. Zrozum. Zostańmy dobrymi przyjaciółmi.
-Alexx....
-Masz tu mój pierścionek zaręczynowy.
-Chcesz tego?
-Najbardziej na świecie kocham Łoza, nie Ciebie. Aa teraz odejdź, bo zabierasz mi czas.
-Nie puszczę Cię.!
-Puść- zaczęłam wyrywać się z jego silnych ramion.
-Nie!
  I w tym momencie wyszedł z samochodu zdenerwowany Łozo
-Zostaw ją!- rozkazał głośno Danielowi
-Bo co mi zrobisz?
-To!
  I Łozo dał z całej siły pięścią  w nos Danielowi, że, ać mu krew poleciała.
-Naucz sie słuchać co sie do Ciebie mówi! Chodź Alex- powiedział Łozo, łapiąc mnie za rękę.
-Jeszcze tego pożałujesz!- krzyknął Daniel
   My już nie zwracaliśmy na niego żadnej uwagi. Ruszyliśmy. Po 15 minutach byliśmy na największym basenie w Warszawie. Zaczepiali nas różni ludzie i prosili o autografy oraz gratulowali związku. Pewnie przeczytali nasze wpisy na faecbooku.

*********************************************************************************

Było zajebiście. Wieczór także spędziliśmy bardzo przyjemnie. Piwo, romantyczne filmy, a na sam koniec łóżkoo...
  Każdy człowiek się zakochuję jego życie nieodwracalnie zmienia.

Rozdział 32- Wytłumaczenie

 Po 15 minutach chłopaki się pojawili. Byli ubrani w garnitury. Weszli do salonu, gdzie na nic czekałam.
-Hej- przywitałam się
-Siema- pojawiły sie  na ich twarzach uśmiechy.
-Siadajcie.
-Dzięki- usiedli
-Chcecie coś do picia?- zapytał Łozo
-Kawę- powiedzieli jednocześnie
-ok- poszedł do kuchni Łozo
-no to dlaczego uciekłaś spod ołtarza?- zapytał się mnie Tomson
-No wiec bardzo..
  I zaczęłam im opowiadać. Wszystko ze szczegółami. Swoją wypowiedź zakończyłam słowami:
-Musiałam tak jakby odpocząć od Łoza, aby sprawdzić ile dla mnie znaczy. Teraz wiem, że najwięcej.
-Jak z jakiegoś filmu- powiedział Baron
  Potem przyszedł Łozo z kawą. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Wwiem, że swoją decyzją zraniłam wielu ludzi i, że zniszczyłam swoją reputację, ale to mnie nie obchodzi. w życiu człowieka nie chodzi o to, aby być smutnym, ale chodzi o to aby być szczęśliwym i to szczęście dzielić. Trzeba pomyśleć o sobie. Bo w końcu nikt za Ciebie życia nie przeżyje. Nie mogę także powiedzieć, że mam teraz cały świat w dupie, bo tak nie jest,. Owszem liczy sie dla mnie tylko Łozo, ale staram się ogarnąć rzeczywistość, Trochę mi to nie wychodzi, ale nic na to nie poradzę. Miłość w życiu i szczęście są najważniejsze... Bez nich nie byłoby niczego. Trzeba docenić to co masz.. Kiedy już spotkasz tę właściwą osobę na swojej drodze życia, to to zrozumiesz. Najgorszy jest tylko fakt, że kiedyś umrzemy, bez względu na to czy nam sie to podoba, czy nie. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moją największą miłością w życiu jest Łozo. Nie wyobrażam sobie co by sie stało, gdybym miała go stracić. Na razie jeszcze o tym nie myślę, bo trzeba cieszyć się chwilą. Bo ta chwila która trwa może być najlepszą z twoich chwill, najlepszą z twoich chwil!http://www.youtube.com/watch?v=kAvOTL_wOJ4

-Tomson, Baron. Jadę na 4 miesiące do USA. Na ten czas macie się zająć Alex- poprosił ich Wozz
-Spoko , dla mnie to sama przyjemność!- powiedział Baron
-Dla mnie też- dołączył sie Tomson
-Tylko jak wrócę ma być cała i zdrowa- ostrzegł ich żartobliwie Łozo
-Za ile wyjeżdżasz?- zapytał Tomson
-Zza tydzień.- odpowiedział Łozo
-Szkoda, że jedziesz- powiedziała smutno Baron
-Trzeba kogoś w zespole znaleźć na twoje miejsce- oznajmił Baron
-Frenchy i Grizzle- odparł Łozo
-ok- ZGODZILI SĘ chłopaki
   Nie brałam w tej rozmowie zbytnio udziału, jak sami zauważyliście.
 Baron spojrzał na zegarek i powiedział wstając:
-Musimy już jechać
-Nom- przyznał mu rację Tomson
-Wpadnijcie jutro o 18. Zrobimy sobie wspólny wieczór- powiedział Wojtek
-Ok. Przyjdziemy- powiedział Baron i Tomon
-Pa- powidziałam
-Pa- powiedzieli chłopaki
  Potem wyszli.
-Zrobisz coś dla mnie?- zapytałam Łoza
-Wszystko- odpowiedział
-Napisz na facebooku, że wyjeżdżasz do USA, a ja napiszę, że jestem z Tobą w związku i, że uciekłam spod ołtarza. opisze tą historię. Dość mam już tego ukrywania. Niech wszyscy znają prawdę
-Potem nas będą męczyć media
-Trudno, chcę, aby wszyscy wiedzieli o tym co się stało
-Jak wolisz
  I Łozo sięgnął po swój telefon, a ja po swój. Pisałam długo na swoim profilu, bo chciałam opisać wszystko co się zdarzyło. Łozo także długo pisał. Po 15 minutach skończyliśmy. Potem Łozo siadł koło mnie na kanapie.
-Chodź ze mną teraz na basen - prosił mnie
-No ok, tylko się spakuję.- zgodziłam się bez wahania
-Ja też to zrobię.
  I oboje stanęliśmy przed schodami na górę.
-Poczekaj- zatrzymał mnie Wojtek
-No?- zapytałam
-Wskakuj mi na ręce
-Zz jakiego powodu?
-Jesteśmy razem. Będę o Ciebie dbał jak żadny inny facet
-Spoko- powiedziałam całując go w policzek
  I wskoczyłam mu na ręcę. Z Łozem każda chwila w moim życiu jest ważna <33 Trzeba w życiu mieć dużo szczęścia by być szczęśliwym <3
  Teraz już nie będę mogła pisać przez kilka godzin, ale wieczorem znowu siądę przed komputerem i znowu przeniosę się tam do tego opowiadania. i znowu popłyną mi łzy, i znowu będę szczęśliwa, że to czytacie <3

Rozdział 31- Tak trochę mi smutno

-Jadę do USA- powiedział Wozz
-Co?- zapytałam ze łzami w oczach
-Nom
-Na ile?
-Na 4 miesiące.
-Kiedy?
-Za tydzień
-Po co?
-Muszę.
-A ja muszę zostać tak?
-Jak chcesz. Ja będę tam cały czas poza domem.
-Taaaa, a wieczorami na imprezy i na dziwki. :(
-Nie.
-A kiedy postanowiłeś, że wyjedziesz?
-Gdzieś tak 2 tygodnie temu.
-Musisz?
-Musze.
-Co ja tu będę robić?
-Powiem Baronowi, żeby się tobą zajął
-Nie chcę żebyś jechał.
-Wiem- przytulił mnie mocno- Ale mamy przed sobą jeszcze całe życie!
-Tak, wiem. Już tęsknie! wiesz jak się kogoś bardzo kocha, to chce się go mieć na wyłączność.
-Mamy jeszcze tydzień dobrej zabawy,.
-Może jakoś przeżyję, ale coś za coś- uśmiechnęłam sie
-Co ode mnie chcesz?- zapytał szczerząc się Łozo
-Piękne wieczory przez ten cały tydzień.
-Noce też?
-Też =D
-Chyba sms Ci przyszedł.
  Wyjęłam telefon z kieszeni i powiedziałam do Łoza.
-RZEczywiście.
  Zobaczyłam Był to sms od Kamy. Zawierał on dziwną treść a mianowicie pisało tam tak:
ALEX MAM DLA CIEBIE BARDZO ZŁĄ WIADOMOŚĆ! DANIEL DOSTAŁ JAKBY TO POWIEDZIEĆ... ATAKU PSYCHICZNEGO! 
Szybko pokazałam ten sms Wojtkowi.
-Co o tym sądzisz?- zapytałam
-Nie możesz do niego pojechać. To u niego wzbudzi jeszcze większą panikę- powiedział Łozo
-Masz rację.
-Jak tam pojedziesz to już dziś chyba nie wrócisz.
-Czemu?
-Wszyscy Cię będą wypytywać dlaczego to zrobiłaś itp..
-No, ale kiedyś muszę sie tam pokazać.
-Nie dziś, za szybko.
-Fakt. A jak on sobie coś zrobi?
-To wtedy będziemy się martwić.
-Ale..
-Nie martw się!- przerwał mi Łozo
-Sama nie wiem co robić.
-Ale ja wiem
-To mi powiedz.
-Masz tu i teraz cieszyć się życiem
-Ok!
 I znowu zaczęłam się dusić. Z dnia na dzień było coraz gorzej.
-Byłaś u lekkarza?- zapytał Łozo
-Nie miałam cZasu- z trudem oznajmiłam
-Jedziemy teraz
-Nie
-Alex
-Łozo
  Łozo mnie objął.
-Muszą Cię zbadać- potwierdził
-Ty jesteś dla mnie jedynym lekarstwem
-Olaaa
-Niedobrze mi!
  Natychmiast pobiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować. Łozo był cały czas przy mnie. Oznajmił, że zaparzy mi herbaty. Potem poszłam sie położyć. Łozo siedział przy mnie, trzymając mnie za rękę.
-Głupia jestem- oznajmiłam
-Niby dlaczego?- zapytał Wozz, trochę przestraszony tym co sie stało.
-Zraniłam Daniela
-Trzeba raz pomyśleć o swoim szczęściu.
-Nie przeżyłabym gdybyś ode mnie odszedł
-Ja też bym nie przeżył, gdybyś ty ode mnie odeszła.
-Nie bój się, nie odejdę.
-MAm nadzieję. Będziesz grał koncerty w USA?
-Tak
-Tylko mi tam nie romansuj
-Nigdy Cię nie zdradzę
-Dobrze wiedzieć.
-Jak taką wspaniałą dziewczynę jaką ty jesteś miałbym stracić? Nigdy o Tobie nie zapomnę
-Mówisz tak jakbyś miał umrzeć.
-NIe umre!
-Trzymam Cię za słowo
-Masz rodzeństwo?
-NIEE A ty?
-Też  nie. Poczekaj znowu sms dostałam
  Sms był od Barona. Jego treśc była następująca:
ALEX, DLACZEGO UCIEKŁAŚ?
Odpisałam mu:
PRZYJEDŹ DO ŁOZA Z TOMSONEM
 Odłożyłam telefon na stolik
-Łozo, zaraz tu będzie Tomson i Baron- oznajmiłam
-Ok- zgodził się Łozo
-Muszę im to moje zniknięcie wytłumaczyć
-Spodziewałem sie tego.

Rozdział 30 - całe życie robię rzeczy których nienawidzę, a jak chce coś zrobić co lubię, to mi kurwa nie wolno??

-Ja... nie mogę.... Nie kocham Cię!- podeszłam do Łoza-Jego Kocham!
-Co robisz?- zapytał Łozo
-To co chcę! Chcę być z Tobą.  Chodź ucieknijmy stąd!
-Nie możesz.
-Przez całe życie robię rzeczy, których nienawidzę, a jak chce zrobić to czego chcę to mi kurwa nie wolno?
-To gdzie uciekamy?
-Masz samochód?
-Tak
-To biegnijmy!
   Łozo jeszcze raz spojrzała na mnie, ale teraz już ze szczęściem oczach. Wziął mnie na ręcę i pobiegł w stronę parkingu. Przed samym wyjściem z kościoła powiedział tylko:
-Do widzenia!
  Wsiadłam z Łozem do samochodu. Odpalił. Daniel wybiegł z kościoła i ruszył w naszym kierunku.
-Na pewno tego chcesz>- zapytał z uśmiechem Łozo
-Tak!- odpowiedziałam zadowolona!
-To ruszajmy zdobywać świat!
-Czyli jedziemy do Ciebie?
-Tak
  Zaśmialiśmy się oboje. Pocałowałam Wojtka w policzek.
-Aa to za co?- zapytał
-Że zgodziłeś się, abym z Tobą była- powiedziałam
-Dla mnie to sama przyjemność.- powiedział
-Możemy pojechać do mnie po ubrania moje?
-Ok
  Łozo więc zawróci. Skierował się w stronę akademiku.

*********************************************************************************




Szybko sie przebrałam. Założyłam to:






Spakowałam jeszcze jakieś rzeczy do torby i szybko wybiegłam z mieszkania do samochodu Łoza.
Wsiadłam.
-To co ruszamy?- zapytał Łozo
-Tak- odparłam
-Alex...
-No?
-Czy za nami nie jedzie przypadkiem Daniel?
-O FUCK! jedź szybko!
   Minęło kilka minut. Daniel wciąż jechał za nami, próbując nas dogonić. Łozo musiał przejechać kilka razy na czerwonym świetle. Daniel już tego nie zrobił.
  Dotarliśmy do domu. Łozo szybko wprowadził samochód do garażu. Potem weszliśmy do domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.
-Wow! Ale jazda!- powiedziałam siadając na kanapie w salonie
-No! Wiesz co ty zrobiłaś?- zapytał Łozo
-Tak
-Jesteś pewna, że chcesz być ze mną?
-Aha. Jakbym nie była pewna, to myślisz, że uciekłabym spod ołtarza, na moim własnym ślubie?
-No nie!- zaśmiał się. i po chwili dodał- Ale ty jesteś wariatką!
-Wiem, ale ty chyba kochasz wariatki!
-Wariatek się nie kocha! Za nimi sie szaleję!
-Szaleję za Tobą
-Ja za Tobą też!
-Marzyłam o takim chłopaku jakim jesteś ty!
-A ja marzyłem o takiej dziewczynie, jaką jesteś ty!
  I Łozo przybliżył się do mnie. Zaczęliśmy się całować.
-Mogę u Ciebie zamieszkać?- zapytałam
-Tak pewnie!- zgodził się- Ale do Ciebie i tak będą dzwonić i pisać sms.
-Nie muszę na nie odpowiadać.
-Będą się martwić.
-Ja też sie o nich dużo razy martwiłam i jakoś nikt się tym nie przejmował.
-Odwzajemniasz to?
-Tak jakby. Omomomom *o* Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
-Wzięłabyś ślub z Danielem.
-Jak myślisz, byłabym szczęśliwa?
-Daniele kochałaś najbardziej na świecie, dopóki nie poznałaś mnie. Dobrze, że poznałem Cię przed ślubem, bo nie miałbym odwagi rozpiepszać Ci małżeństwa.
-Ale ja miałabym odwagę Ciebie kochać. Wiesz jaki szum zrobi się przeze mnie?
-Myślisz , że ten fotograf, wrzuci nasze zdjęcia do neta?
-Tak. Kariera mnie zniszczyła.
-Niby dlaczego?
-Zaraz będą w tych cholernych brukowcach pisać o mojej rozrutności.
-Ja uważam, że kariera dała Ci wielkie szczęście.
-Niby dlaczego?
-Gdybyś nie zaistniała , nie poznalibyśmy sie!
-Jest w tym bardzo dużo prawdy. Teraz szczęście się do mnie uśmiechnęło!
-No widzisz! Jestem źródłem szczęściA!
-No!!
  Nagle Wojtek wyraźnie posmutniał.
-Ej, co się dzieje kochanie?- zapytałam troskliwie
-Bo nie powiedziałem Ci coś bardzo ważnego?
-Co takiego?
-Bo ja jadę do USA.

Rozdział 29- Ślub

  Rodzice wesZli do środka. Zrobiłam im kawy i zaczęliśmy rozmawiać. Przyłączył się też do nas Daniel. Nie byłam zbytnio zainteresowana tą rozmową. Myślami byłam z Łozem. Gdy mnie o coś pytano odpowiadałam 'tak' albo 'nie'. Źle robię, że wychodzę za Daniela. Przecież do miłości nie można nikogo zmusić. Bardziej kochałam Łoza. Nie dlatego, że był sławny, że miał forse, ale dlatego, ze jest podobny do mnie... Tylko jeden jest na świecie, ten jedyny, inni to życiowe błędy i pomyłki. Bo przecież:


Wybiła 14. Daniel poszedł do swoich kolegów przebrać się w garnitur. Zostałam z rodzicami w swojej sypialni. Wyjęłam z szafy suknie ślubną. Mama jak zwykle zaczęła się nią bardzo zachwycać. Druhną była Kama, drużbitą Kacper. Starosta Marcin, starościna Agata. Zaczęłam ubierać się w suknie ślubną. Po 15 minutach byłam już w pełni gotowa..... Nie chcę mi się już tego wszystkiego opisywać. Przyszedł fotograf, zaczął nam robić zdjęcia, Potem zjawił się zespół, który miał być na naszym weselu. Zaczęły się różne uroczystości, związane z ślubem., Cały czas musiałam sie uśmiechać, ale raczej to był uśmiech do złej gry. Wolałabym, aby na miejscu Daniela znalazł się Łozo... Ale tak nie jest. Zjawił się kamerzysta, który zacząl nagrywać nasz ślub.

********************************************************************

Przejdźmy już do ceremonii ślubnej. Wszyscy zaproszeni goście są już w kościele. Jest on  pięknie przystrojony. Daniel jest już przed samym ołtarzem... Nagle wzrok mój przykuł pewien mężczyzna siedzący w pierwszej ławce. Odwrócił się na chwilę. Poznałam tę twarz. Śniła mi się ona codziennie. Była zawsze na pierwszym planie. Siedział tam Łozo. Popatrzył mi prosto w oczy, Uśmiechnął się. Odwzajemniłam to, ponieważ nie mogłam zrobić nic więcej. Organista zaczął grać. Musieliśmy ruszać.  Szłam powoli po czerwonym dywanie. Każdy się  na mnie patrzył. Organista grał tradycyjną melodię ślubną. Doszłam przed sam ołtarz, gdzie stał Daniel z księdzem i jeszcze z kilkoma osobami. Organista przestał grać. ZAczęła  się msza. Potem kapłan wygłosił Ewangelię o małżeństwie. Potem wypowiedział liturgię sakramentu. Odpowiedziałam wraz z Danielem cicho ' CHCEMY' , aż wreszcie nadszedł ten moment. Daniel mówił
-Ja Daniel, biorę Ciebie Aleksandrę za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Teraz ja miałam mówić, ale mnie zatkało. Nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa. Teraz mogę ucieć albo nigdy..
-No powtarzaj- szepnął do mnie kapłan
  Daniel patrzył na mnie przerażony... Wreszcie powiedziałam:
-Ja... Nie mogę. Nie kocham Cię- powiedziałam i podeszłam do Łoza- Ja jego kocham i tylko jego!

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka
nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś,
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?

Wy­korzys­taj ten dzień dzi­siej­szy. Obiema ręko­ma obej­mij go. Przyj­mij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, po­wiet­rze i życie,
je­go uśmiech, płacz, i cały cud te­go dnia.
Wyjdź mu nap­rze­ciw.

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 28- Przygotowania

                                                  DZIEŃ ŚLUBU
Jest 23 lipca, godzina 6 rano. Dziś biorę ślub z Danielem. Bardzo się denerwuję. Każdy z zaproszonych oznajmił, że przyjdzie. Suknie ślubna przyszła już tydzień temu.. Dom weselny był już udekorowany 2 dni temu. Wczoraj był też wieczór panieński. Było zajebiście!! Ale od czasu kiedy ostatni raz widziałam się z Łozem, kiedy kładę się do łóżka, to wciąż o nim myślę.Szkoda, że nikt nie widzi ile wysiłku kosztuje mnie zatrzymanie łez każdego dnia... I nie potrafię zasnąć. Przez marzenia które mnie ogarniają...  Aa potem gdy wreszcie uda mi się zasnąć, to śnie o nim... A potem cały dzień myślę o tym śnie.... a następnie to wszystko sie tak powtarza, jak obieg wody w przyrodzie.... I tak codziennie. Człowiek ma czasem takie dziwne uczucia. Mam już tego jedynego, ale nie potrafię przestać kochać Łoza. Głupie jest to wszystko. No, ale nie będę wam tu opisywać moich poglądów życiowych, może potem.
  Ślub miał się odbyć o 15:00 w kościele im św Rity. Zaproszonych było ponad 500 gości. Wesele miało sie odbyć prawie w centrum Warszawy. Dom weselny był 3 pod względem komfortu i wielkości. Ma być to najszczęśliwszy dzień w moim życiu, ale tak nie jest... Dziś jest w ogóle sobota. Ww poniedziałek wczesnym rankiem jadę wraz z Danielem w podróż poślubną na Cypr. Mamy tam być przez 2 tygodnie. Bardzo, ale to bardzo chciałabym być z Łozem, ale tak nie jest i nie będzie. JUż za późno, aby się wycofać. Po co ja się zgadzałam?? Po co? No po co kurwa.... Nie wiem już sama, głupia byłam.... Ciekawe co by było gdybym nie poznała chłopaków z Afromental. To oni tak naprawdę mi otworzyli oczy... Zaprosiłam też na ślub tą Majkę, która poznałam w autobusie. Rozstała sie z Łukaszem i wybrała Marcina. Niestety ja takiego szczęścia nie miałam. Musiałam wybrać Daniela, ale przecież z nim nie byłam szczęśliwa. Łozo był natomiast moją największą szansą na lepsze jutro... Wiele dziewczyn o nim marzy, aby z nim być. Ale akurat los uśmiechnął się do mnie... Pierwszy raz w życiu. Chyba coś sobie uświadomiłam. Wszystko jest przecież możliwe. Aa więc szansa na powrót do Łoza jest.!!!! Aa jak mnie nie zechce? To co wtedy?
 Te przemyślenia przerwała mi Kama.
-Nie idziesz do fryzjera?- zapytała
-O rzeczywiście! Która godzina?- ocknęłam się
-6:30 o 7:00 masz tam już być.
-OK To idę się szykować.
  I poszłam szybko do łazienki się szykować. Po 20 minutach byłam już gotowa. Dobrze, że fryzjer znajdował się jeden kilometr od akademiku. Weszłam do dużego szaro- białego salonu. nie było jeszcze żadnych klientów. Byłam pierwsza. Fryzjerka robiła mi fryzurę godzinę. Zapłaciłam 100 zł i wyszłam z salonu. Teraz udałam się do kosmetyczki. Musiałam pojechać samochodem, ponieważ było do niej aż 10 kilometrów.. Potem musiałam jeszcze odebrać ozdoby od takiego chłopa na auto.
 Wszystko mi zajęło 3 godziny, więc teraz jest 10:00. Zanim dojadę do akademiku, będzie 11, ponieważ są okropne korki. Rodzice moi i Daniela mieli się zjawić o 13:00. Zaczęłam się bardzo denerwować, jak to każda panna młoda, przed swoim ślubem
\


************************************************************************


Tak jak przewidywałam. JESTEM pod akademikiem o 11:12. Zadzwoniłam po Daniela, aby zszedł na dół, bo musieliśmy jeszcze przystroić auto.
Tak wygląda auto z ozdobami ślubnymi:



Jest punktualnie 12:00. O 14:00 miałam ubrać się w suknie ślubną. Teraz był tak jakby czas wolny. Weronika poprosiła mnie, abym do niej wpadła, jak będę mieć wolną chwilę. Powiedziała mi, że to coś bardzo ważnego
  No wiec ruszyłam dupę i poszłam w stronę mieszkania Weroniki. zadzwoniła dzwonkiem do drzwi. Po chwili rozległy się donośne kroki.
-Hej- przywitałam się z Werą.
-Siema- powiedziała jak zawsze uśmiechnięta Weronika.
-Mogę wejść?
-Pannie młodej się nie odmawia!
-Dzięki
-Więc co Cię do mnie sprowadza?
-Kiedyś mi powiedziałaś, że jak będę mieć wolną chwilę przed ślubem to żebym wpadła.
-Tak. Chcesz coś do picia?
-Nie, dzięki.
-Muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć.
-Co takiego?- zapytałam zsuwając się na brzeg kanapy
-Od dawna jestem singielką.
-No wiem.
-No więc poszłam pewnego dnia na impreze dla singli. Fajnie było. Klimaty po prostu świetne. Poznałam pewne dziewczyny, które bardzo lubiły pić. Przyłączyłam się do nich. Wypiłam dużo, nawet za dużo. Poznałam takiego fajnego kolesia. Miał na imię Kornel. Był wprost wspaniały. I nie wiem nawet kiedy, ale przez przypadek poszłam z nim do łóżka. Rano gdy się obudziłam nie było już nikogo. Ale było coś innego, a mianowicie dziecko.
 Zrobiłam wielkie oczy jak nigdy. Weronika jest w ciąży. Nie, to jakiś sen. Muszę się obudzić. To musi być sen, kto jak kto, ale Weronika? Postanowiłam z nią o tym porozmawiać,
-Wiesz jak ten Kornel miał na nazwisko?- zapytałam
-Kornel Moak.- odparła ze łzami w oczach.
-Wiesz coś o nim więcej?
-Numer telefonu tylko mi podał.
-Obiecuję Ci, że jak tylko wrócę z podróży poślubnej to się ty zajmę. A kiedy na tą imprezę poszłaś?
-Dwa tygodnie temu.
-Wychowasz to dziecko?
-Sama nie dam rady.
-Nie będziesz sama
-Zobaczymy.
  Weronika podeszła do okna.. Stała tam bardzo krótko, potem odwróciła się i szepnęła
-Twoi rodzice przyjechali
-,Muszę do nich iść. Do zobaczenia!- powiedziałam
  Weronika nic nie odpowiedziała, Wyszłam bez słowa. Smutno mi się troche zrobiło. Wera była z nas wszystkich najmłodsza. Ma tyko 19 lat! I już dziecko. Dlaczego Pan Bóg akurat nam takie problemy zsyła? Niesprawiedliwe jest to wszystko... Głupie.. W niebie będę wiecznie żyć. Nie wiem czy tego chcę.
 Doszłam na dół, do rodziców.
-Olusia!- krzyknęła moja mama z radości
-Hej Mamo- uściskałam ją
  Potem jeszcze przywitałam się z moim tatą. Jak wiecie nie miałam rodzeństwa i do tego czasu sie nic nie zmieniło. Oczywiście były tego plusy i minusy. Nie będę ich teraz wymieniać. Nie miałam zbytnio wsparcia u rodziców, zawsze mogłam liczyć tylko na siebie. Trudno mi było, jak każdemu. Ale nie mogłam się poddać, bo teraz nie zaszłabym tak daleko. Istnieją w życiu takie rzeczy,, o które warto walczyć do samego końca. Koniec zawsze musi być dobry, a jeśli nie jest, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. Koniec prawie zawsze jest początkiem.

************************************************************8

Rozdział 27- smutno jakoś

 Łozo  zaczął płakać. Ja też zaczęłam ryczeć. Wozz nagle wstał i wyciągnął ku mnie ręce i bez słowa przytulił się do mnie.
-Gratulacje- szepną
-Przyjdziesz?
-Jeśli to Cię uszczęśliwi to tak.
-To przyjdę. Nic nie mówiłaś, że wychodzisz za mąż
-TYdzień temu Daniel bez mojej zgody zarezerwował termin. Chciałabym być.... twoją żoną.
-Ja też chciałbym żeby tak było.
-Ale tak nigdy już nie będzie. NIGDY...
-Alex nie płacz.
-Ja chcę być z Tobą do końca życia- powiedziałam wybuchając płaczem
-Wiem, ale trochę za późno jest na to.
-Jasne..
-A co z tym twoim kaszlem?
-Nie odpuszcza
-Byłaś u lekarza?
-Wolę umrzeć
-Nie mów tak, a jak to coś poważnego?
-Nie ma nic ważniejszego od Ciebię.
-Alex
  I znowu zaczął płakać. Przytulił mnie. Tak jakbyśmy już mieli się nigdy nie zobaczyć.
-Przecież to, że będzie ślub, nie oznacza tego, że nie będziemy mogli się spotkać..- próbował pocieszyć mnie Łozo.
-Wiem, ale nasze spotkania, nie będą takie jak kiedyś.- załamałam się
-Alex, przestań
-Dlaczego?
-Bo nie mogę płakać.
-Płacz ile chcesz.
-Wtedy stracę u Ciebie swoją męskość.
-Nie stracisz. Mężczyźni też mają uczucia.
-Nie lubię płakać
  Ale wtedy nie powiedział już ani słowa więcej, bo zaczął płakać gorzej niż ja.
-Tak bardzo Cię kocham, nie chcę Cię stracić...- mówił czule
-Wzajemnie- odpowiedziałam
-Spędzisz ten wieczór ze mną?
-Tak, ale najpierw muszę pojechać do reszty chłopaków z Afromental, rozdać im zaproszenia. Zajmie mi to około godziny. Nie obrazisz się?
-Nie! Jechać z Tobą?
-Nie, poradzę sobię sama.
-Ok
-TO zaraz wracam. Pa
-Pa
  I wyszłam

***********************************************************************

  Rozdałam już wszystkie zaproszenia. Chłopaki z Afromental byli bardzo zaskoczeni moim ślubem z Danielem, Myśleli, że zamierzam to zrobić , ale z Łozem Ich miny były wprost bezcenne. Wszyscy powiedzieli, że przyjdą. Wróciłam do Łoza. Opowiedziałam mu jak chłopaki na to zareagowali. Była 22:30. Usiadłam z Wojtkiem na kanapie. Objął mnie. To był chyba ostatni taki wieczór, gdzie mogłabym być szczęślwa, gdzie było tak beztrosko i przyjemnie, gdzie wiedziałaś, że ON zawsze Cię będzie kochał.... Było cudownie. Cały świat teraz zwrócił się ku dobremu... Nie potrafię wytłumaczyć jak się wtedy czułam...Lepiej niż w niebie...
  Gdy skończył się film, poszliśmy ostatni raz do sypialni..

 Chcę powiedzieć tylko,że jak teraz pisałam tego bloga to... płakałam...

Rozdział 26- prośba do was

 Hej. Mam do Was prośbę. Widzę ile osób czyta tego bloga. Bardzo wam za to dziekuje Chciałabym abyście komentowali moje posty. Jest to dla mnie bardzo ważne.  Już niedługo będzie koniec bloga. Więc bardzo was prosze, zróbcie mi przyjemność i komentujcie moje posty. Jeśli w następnym rozdziale który dziś dodam nie będzie 5 komentarzy niestety będę musiała przestać pisać bloga. Wiec jeszcze raz was proszę. KOMENTUJCIE!!!! :) †

Rozdział 25- przed ślubem

  TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
 Suknia ślubna, garnitur, buty są zamówione. Przygotowane są też 100& zaproszenia na ślub. Dziś kogo możemy zapraszamy osobiście, do reszty wysyłamy zaproszenia pocztą.  Było dość dużo tych zaproszeń.Wczoraj je liczyłam, ale zapomniałam ile ich jest w sumie.
  Wzięłam torbę, do której schowałam wszystkie zaproszenia.
-To ruszamy?- zapytał Daniel
-Tak, ale najpierw chciałabym zaprosić Kamę z Konradem.- oznajmiłam
-Pogodziłyście się już?
-Nie, więc myślę, że teraz trzeba to zrobić.
-Jak chcesz.
 I poszłam z Danielem, do salonu, w którym obecnie siedziała Kama z Konradem.
-Chcielibyśmy Was zaprosić na nasz ślub Tu macie zaproszenia.- powiedziałam wręczając im zaproszenia.
  Kama z Konradem podnieśli się energicznie.
-Aa z Tobą chciałabym się wreszcie pogodzić.- powiedziałam do Karoliny
-Ok. Zgoda! Przepraszam- powiedziała z trudem Kama. Potem przytuliłyśmy się jak dwie najlepsze przyjaciółki.
   Następnie podziękowali nam za zaproszenia i poszliśmy dalej. weszliśmy na chwilę do sypialni.
-Daniel , jest sprawa-- zaczęłam mówić.
-No?- zapytał
-Wiesz, że poznałam cały Afromental i czy mogłabym ich zaprosić na ślub, bo już zrobiłam zaproszenia.
-Ok- zgodził się Daniel
-Nie obrazisz sie jak pójdę do nich sama?
-Nie.
 

*************************************************************************


Po długim czasie wszystkie zaproszenia były już rozdane. Zostało jeszcze tylko 7, dla chłopaków z Afromental. Była 21:00, gdy podjechaliśmy pod akademik.
-To ja wysiadam- powiedział- Za ile wrócisz?
-Nie wiem- odpowiedziałam
-Ok To pa!-
-Nara!
  I Daniel wysiadł z samochodu. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę domu Łoza. Potem pojadę do reszty.
 Jestem pod domem Wojtka. Bardzo jestem ciekawa jak zareaguje na to, że wychodzę za mąż za faceta, którego nie kocham. Wolałabym być z Łozem małżeństwem, ale niestety tak nie jest. Nie wiem czy dobrze robię. Przecież Łozo, znów może popełnić samobójstwo, ale tym razem nie przeżyć. Nie chcę, aby ktoś prze zemnie cierpiał. Nie wiem czy dobrze robię.....  Weszłam  przez furtkę, która była otwarta. Stanęłam przy drzwiach wejściowych. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po krótkim czasie Łozo otworzył mi drzwi.
--Hej- przywitał się, całując mnie w usta
-Siema.- powiedziałam
-Wchodź- usiedliśmy w salonie na kanapie.
-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
-Już się boję.
-To poważna sprawa- wstałam i wyciągnęłam zaproszenia z torby.- Chciałbym Cię.... zaprosić na mój ślub
   Spojrzałam na Łoza. Na jego policzkach pojawiły się łzy.
 Na­wet, jeżeli wszys­tkim cze­go prag­niemy jest powrót ukocha­nej oso­by, a nie jest to możli­we, to możemy po­ruszyć niebo i ziemię a i tak nic to nie da. Do­piero po pew­nym cza­sie pow­sta­nie w nas coś, co po­mimo miłości nie będzie chciało już powrotu.  teraz sobie uświadomiłam, że nigdy nie będę z Łozem.... ;(

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 24 Będzie ślub

  Po tych słowach pożegnałam się z Igą. Uświadomiłam sobie, że bardziej kocham Łoza. Najbardziej go na świecie kocham.  Połowa moich marzeń już się spełniła, lecz druga połowa, na zawsze pozostanie w moim sercu. Niektórzy ludzie mówią " spełniajcie marzenia" Ok... A co jeśli ty jesteś moim marzeniem  i mnie nie chcesz? To co wtedy robić? Załamać sie? Cierpieć?


Weszłam do swojego mieszkania. Daniel robił śniadanie, a właściwie to już je skończył
-Zrobiłem śniadanie- powiedział Daniel, gdy weszłam do kuchni
-O jak miło- powiedziałam sztucznie się uśmiechając.
-Oraz napisałem też listę gości na wesele od mojej strony
-Ok. Dziś musimy wybrać obrączki, tort, suknie ślubną, a ja zrobię listę gości od mojej strony. A co z zaproszeniami?
-Jak zjesz śniadanie to się zaraz za to weźmiemy
-Okay.
-To smacznego!
-A ty nie jesz?
-Jadłem, ja znajdę katalogi,'
-Ok.
   I Daniel poszedł do sypialni. Zjadałam przez niego przygotowane śniadanie, czyli kanapki z pomidorem, szynką, papryką. Daniel bardzo dobrze gotuje.
  Minęło 15 minut. Poszłam do Daniela do sypialni.
-I co masz te katalogi?- zapytałam
-Tak siadaj.- powiedział
-Spoko. To od czego zaczynamy?
-Może od obrączek?
-OK.
  I zaczęliśmy ogląda katalogi z obrączkami. Po dość długim czasie zdecydowaliśmy się na tą obrączkę:
Potem zabraliśmy sie do oglądania sukni ślubnych, butów, garniturów. A potem do dekoracji na wesele itp. Po długich 6 godzinach wszystko mieliśmy już ustalone. Teraz tylko trzeba wszystko zamówić. Daniel oznajmił, że to zrobi jeszcze dziś wieczorem. Podziękowałam mu i weszłam do salonu. Zastałam tam niemiłą niespodziankę, ponieważ na kanapie siedziała sama Kama, ciągle zdenerwowana na mnie, choć to ja powinnam  być na nią wkurzona, ale nie potrafię być taka wredna jak ona. Gdy mnie zobaczyła, zaczęła się wykrzywiać i robić głupie miny. Postanowiłam się do niej nie przysiadać. Poszłam do kuchni napić się czegoś. Była tylko woda gazowana i sok wiśniowy.

 Nie rozumiem dlaczego  niektórzy ludzie robią wszytsko na odwrót. Zamiast cieszyć się- zazdroszczą , zamiast kochać- zdradzają..
  TAKĄ  SOBIE SUKNIĘ ŚLUBNĄ

WYBRAŁAM:

 tAKI TORT WESELNY:
TAKIE BUTY:
- BĘDĘ MIEĆ TAKĄ FRYZURĘ:
PEREŁKA:
CZUJĘ SIĘ TOTALNIE BEZNADZIEJNIE, BO TAK CHOLERNIE MARYNUJĘ SWOJE ŻYCIE, BO KOCHAM KOGOŚ Z KIM NIGDY NIE BĘDĘ, BO CZEKAM NA COŚ CO NIGDY NIE NASTĄPI, BO ŻYJĘ NAIWNĄ NADZIEJĄ, BO TĘSKNIĘ ZUPEŁNIE BEZNADZIEJNIE, BO CIĄGLE JESTEM SMUTNA, BO ZA DUŻO PŁACZĘ, BO CHCIAŁAM BYĆ SZCZĘŚLIWA WŁAŚNIE Z NIM..
p




PROSZĘ KOMENTUJCIE!!! TO DLA MNIE WAŻNE! KOMENTUJCIE...


Rozdział 23- nie wiem czy chcę

  Zamurowało mnie... Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam być z nim jako małżeństwo.  Kochałam bardziej Łoza, niż Daniela. Nie wiem czy jeszcze kocham Daniela... Ten związek już nie ma sensu... Spojrzałam Danielowi prosto w oczy. Wyciągnęłam papierosa . Zapaliłam. Patrzyłam prosto przed siebie na przejeżdżające szybko samochody... Na idących ludzi. Smutnych i szczęśliwych.... Widziałam też płaczącą dziewczynę.. najgorsze co może być na świecie to doprowadzenie do płaczu. Usta mogą kłamać. Ale oczy nigdy. Nigdy nie powstrzymamy płaczu...
-Dlaczego nic nie mówisz??- zapytał Daniel
-A co mam powiedzieć?- pytałam wypuszczając dym od papierosa.
-Czy się zgadzasz,
-Zapłaciłeś już za wszystko?
-Tak
-Skąd miałeś kase?
-Z konta
-Ile?
-30 tysięcy.
-Dużo.
-Wiem, zgadzasz się?
-Jak już wszystko gotowe nie mam innego wyboru.
-Nie cieszysz się z tego?
-Zrobiłeś to beza mojej zgody.
-Przepraszam.
-Kiedy ten termin?
-23 lipca. Wybierzemy zaproszenia?
-Tak. To już za niecały miesiąc przecież. Suknie ślubną muszę kupić.
-Proszę Cię uśmiechnij się!
-Y.... Musimy obrączki wybrać.
-Mam już katologi z obrączkami i sukniami ślubnymi.
-Skąd?
-KUpiłem
-Dlaczego zrobiłeś coś bez mojej wiedzy?
-Dzwoniłem. Nie odbierałaś.
-Widocznie nie mogłam. Trzeba było poczekać na mnie z tą decyzją, aż wrócę.- pociągnęłam za klamkę, aby wejść do salonu.
-Gdzie idziesz?
-Pomyśleć
-aLE CHYBA się nie wycofasz?
-Nie wiem- odparłam i wyszłam z balkonu
   Daniel  został sam na balkonie. Konrad poszedł porozmawiać do sypialni z Kamą. Dochodziły stamtąd różne krzyki kłótni. Coś się rozbiło. Nie chciałam tego słuchać, więc poszłam do Igi.. Myślałam nad tym całym ślubem. Nie chciałam wyjść za Daniela,tylko za Łoza. Trudno jest czekać na coś, co wiesz, że może nigdy nie nastąpić, ale jeszcze trudniej zrezygnować z tego, że to wszystko czego pragniesz...

Zadzwoniłam dzwonkiem do Igi.
-Hej- przywitałam się, gdy otworzyła drzwi
-O siemanko! Jak ja Cię dawno nie widziałam.- zdziwiła się Iga
-No! Mogę wejść?
-Tak, pewnie- otworzyła na całą szerokość drzwi Iga.- Chodź do salonu.
-Dzięki
-Napijesz się czegoś?
-Kawę. A gdzie reszta?
-Nie wiem właśnie
-A jak Przemek zareagował na wiadomość, że jesteś z nim w ciąży?
-Ucieszył się bardzo.
-To teraz żyć nie umierać!
-No! A jak u Ciebie?
-Nie za dobrze..
-Zdradzisz coś więcej?
-Daniel zarezerwował termin ślubu bez mojej zgody.
-Co?
-To co słyszałaś...
-Na prawdę nic Ci nie powiedział?
-Nie,
-To co teraz zrobisz?
-Nie mam wyboru i muszę za niego wyjść.
-A co na to Łozo?
-Nie wiem. Jak już będą zaproszenia, to wtedy mu powiem.
-Chcesz tego?
-Ale czego?
-Wyjść za Daniela.
-Szczerze?
-TAk.
-Wolałabym być z Łozem małżeństwem.
-Kochasz Daniela?
-Troche.
-To nie możesz być z kimś kogo nie kochasz. Przecież w Łozie mogłaś się tylko zauroczyć.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Bo miłość zaczyna się po dwóch miesiącach.
-Taaa. A ty w którym tygodniu jesteś w ciąży?
-Dziś mija miesiąc.
-To dokłAdnie za osiem miesięcy będziesz zajmować się swoim dzieckiem. A Przemek się tu przeprowadza?
-Tak
-Kiedy?
-Za miesiąc już tu będzie mieszkał.
-Fajnie. A wy już planujecie ślub?
-Powoli.
-Na ile studia przerywasz?
-Może na 2 lata może nawet na 3.
-Ok kiedy?
-Od tego roku.
-Będziesz tęsknić?
-Za czym?
-Za imperami, za koxami, randkowaniem, za przyjaciółmi.
-Będę, a wiesz co jest najgorsze?
-Co takiego?
-Że już nigdy nie będę mogła uczestniczyć w studiach z Wami... Was już nie będzie- poleciała jej z oczu łza.
-Ale na razie jeszcze jesteśmy.
-Co ja będę robić, gdy wy pójdziecie na studia?
-Nie wiem
-Wracacie późno, wychodzicie wcześnie. JUż za tym tęsknię..
-Może nie będzie, aż tak źle. A nie myślałaś nad tym, aby zamieszkać u swoich bliskich?
-Nie. Chodź może przeprowadzę się do mojej cioci.
-Czyli już Ciebię nie będzie?
-Będę blisko.
-Ale już tu nie wrócisz jak my będziemy.
-Czasem tak bywa.
-Głupio bywa
-No..
-Za ile to wesele?
-23 lipca.
-Troche szybko.
-Trochę?
-No dobra! Za szybko!
-No...
-A z kim chciałabyś być bardziej z Łozem czy z Danielem
-Trudne pytanie. Poradź mi!
-HM.... kto Ci się bardziej podoba?
-Oba.
-No, a do którego się już przyzwyczaiłaś?
-Do Łoza. Ale wybrać Łoza czy Daniela?
-Łoza
-Dlaczego?
-Bo jeśli naprawdę kochałabyć Daniela, nie zakochałabyś sie w Łozie.


czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 22- Czas wracać

  Wczesnym rankiem  musiałam wracać do akademiku. Na pożegnanie, dałam Wozzowi długiego, namiętnego całusa. Zamówiłam taxówkę. Ruszyliśmy w stronę akademiku.
   Zapłaciłam za taxi. Wysiadłam. Spojrzałam na balkon, czy przypadkiem nie stoi tam Kama. Nie było jej tam. Padał deszcz. Szybko udałam się do windy. Ruszyła. Po chwili byłam już przed drzwiami od mieszkania. Zapomniałam kluczy, więc niechętnie zadzwoniłam do mieszkania. Usłyszałam kroki. Powoli otworzyły się drzwi.
-Hej- przywitałam się z Konradem
-Siema! Jak ja Cię długo nie widziałam! - cieszył się Konrad
-Śpią wszyscy?
-Kama, tylko śpi. Była wczoraj na imprezie u koleżanki.
-A ty byłeś?
-Wieczór panieński.
-OO! Opowiadała jak było?
-Nie, wróciła o 4 nad ranem i od razu poszła spać.- usiedliśmy na kanapie.
-Aha. JAK myślisz? Daniel się bardzo wkurzy, że mnie tyle nie było?
-Dziś jeszcze się uśmiechnął.
-Chociaż tyle.
-Za chwile powinni wrócić z zakupów. Jadłaś śniadnię?
-Nie.
-To jak przyjadą z zakupami ro Ci zrobię.
-Ok
-A tak w ogóle to gdzie byłaś?
   Wtedy wstałam z fotela i szepnęłam do Konrada:
-U Łoza
-Dwie noce?- zdziwił się
-No- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Wiesz ty jesteś taka...
  Nie dokończył, ponieważ do mieszkania wszedł  Daniel i reszta. Stanął jak wryty gdy mnie zobaczył.
-Alex?- zapytał zszokowany
-Jak widać- oznajmiłam z uśmiechem wstając.
-Alex!- krzyknął teraz Daniel, przytulając mnie
  Zaczęłam go mocno przytulać, lecz to szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ z sypialni wyszła rozkapryszona Kama.
-Co tu się dzieje?- zapytała zaspana z wściekłością.
-Nic- odpowiedział Konrad
 Karolina rzuciła na mnie szybkie spojrzenie.
-A co ona tu robi?- zapytała złośliwie Kama
-Stoję, nie widzisz?- zapytałam złośliwie
-Bądź tu sobie, ale nie rób takiego hałasu. Ludzie chcą spać.
-Normalni ludzie o tej godzinie są w pracy.
-Dobra nie kłóćcie się- przerwał Nam Konrad
  Patrzyłam złośliwie na Kamę. Zaśmiała się okrutnie.
-Żal mi Cię!- powiedziała na koniec, udając się do swojej sypialni.
-Zaraz zobaczysz- chciałam ją uderzyć, ale Daniel mnie przytrzymał
-I jak tam było u BARUSIA? Buzi buzi? Jesteś skończoną suką!- krzyknęła Kama
-Zamknij morde!!- podszedł do niej Konrad
  Karolina zrobiła takie wielkie oczy, jak nigdy. Spojrzała jakby błagalnie, ale za jednym razem z wściekłością na Konrada! Odwróciła się szybko i weszła do sypialni, trzaskając przy tym drzwiami.. Usiadłam na kanapie z założonymi rękami. Potem przysiedli się do mnie chłopaki i Monika oraz Kaśka, które wszystko widziały. Po długiej ciszy, odezwałam się pierwsza.
-Dlaczego ona mi to robi?
-Nie wiem- odpowiedziała Kaśka
-Może Ci zazdrości?- zapytała Monika
-ALE JA mam przecież ciężkie życie.- wypierałam się
-Najwyraźniej ona tego nie rozumie- powiedział Daniel
-Co ja jej takiego zrobiłam?- zapytałam płacząc
-Nic- odpowiedział Konrad- Nie płacz...
-Nie może się raz obyć bez problemów?- pytałam
-Z tego co wiem.. to zawsze są problemy- powiedziała Monika.
-A jak Iga?- zapytałam
-Aa co jej się stało?- zapytał Daniel
  Czyli Iga nikomu nie powiedziała, że jest w ciąży.
-Iga jest w ciąży- powiedziałam powoli
   Zapadła cisza. Nikt nie mógł w to uwierzyć.
-To może chodźmy jej pogratulować?- zaproponowała Monika
-Ok-zgodziliśmy się wszyscy
-Ja zostanę. Muszę pogadać z Alex w 4 oczy,- powiedział Daniel
  I wyszli.
-Chodźmy na balkon- powiedział Daniel, ciągnąc mnie za rękę.
  Poszłam na balkon bez żadnych zaprzeczeń.
-To co mi chciałeś powiedzieć?- zapytałam
-Usiądź. To będzie bardzo ważne. Zrobiłem coś bez twojej zgody- powiedział
-Co takiego?
-Gdy poszłaś na dwa dni gdzieś, to ja wtedy... poszedłem do kościoła i do domu weselnego zamówić ślub i wesele. Będziesz moją żoną, już niedługo...
             A teraz już idę i nie będę dodawać dziś rozdziałów, ponieważ idę do koleżanki. Jutro jak wrócę siadam i piszę dalej. Mam nadzieję, że wam się spodobało. kOMENTUJCIE! TO DLA MNIE BARDZI WAŻNE:) I CHCĘ DODAĆ, ŻE JAK PISAŁAM NIEKTÓRE ROZDZIAŁY TO RYCZAŁAM, WIĘC KTO PŁAKAŁ NA CZYTANIU MOJEGO BLOGA, MOGĘ POCIESZYĆ, ŻE NIE BYŁ SAM! I NA KONIEC MÓJ ULUBIONY CYTAT EMINEMA POZDRO ALEX :)

Rozdział 21 Łozo wychodzi ze szpitala

Jest 7 rano. Obudził mnie budzik. Baron go wyłączył. W pierwszej chwili miałam już powiedzieć " DZIEŃ DOBRY ŁOZO", ale potem zaczęło mi się wszystko przypominać. Byłam goła.
-Hej- odwróciłam się w stronę Barona
-Siemanko- przywitał się, całując mnie w policzek.
-Wstajemy? Obiecaliśmy Łozowki, że go z samego rano ze szpitala odbierzemy.
-Ok. To ja idę się ubrać i przygotuję śniadanie.
  I wstał.  Wyszedł z pokoju się  ubrać do łazienki. Ja sięgnęłam po swoje ubrania, które walały się po całym pokoju.
   Ubrałam się. POTEM poszłam do łazienki się uczesać i się umalować. Miałam kilka kosmetyków w torebce. Trwało to 30 minut, ponieważ postanowiłam się jeszcze umyć. Następnie zeszłam na dół do kuchni, gdzie był Baron.


*********************************************************************

Jesteśmy już w samochodzie z Baronem. Ruszyliśmy w stronę szpitala.
-Mam do Ciebię prośbę- powiedziałam
-No mów- powiedziała BARON
-Możesz mnie pierw zawieść do akademiku, bo muszę się przebrać.
-Ok, nie ma problemu. Ile Ci potrzeba czasu?
-30 minut.
-Dobra, ja za ten czas skoczę do sklepu.
-Dziękuję.
  Podziękowałam mu. Ruszyliśmy w kierunku akademiku.

*******************************************************************


Byłam już na górze w akademiku. Otworzyłam drzwi od mieszkania. Zdawałam sobie sprawę, ile teraz pytań mnie będzie czekać, od strony Daniela. Kamy. Weszłam.  Udałam się od razu do sypialni. Daniel jeszcze spał. Jakie to szczęście! Ni musiałam spowiadać mu się z tego co robiłam. Wzięłam ubrania z szafy. Potem poszłam się przebrać.
  Dokładnie po 30 minutach stałam przed akademikiem. Baron już na mnie czekał czarnym BMW. Wsiadłam trzaskając drzwiami.
-To jedziemy po ŁOZA- oznajmił Baron
-Ok- powiedziałam
  Spojrzałam jeszcze przez szybę od samochodu. Zauważyłam Kamę, która stała na balkonie. patrzyła na mnie. W ręcę trzymała kubek kawy. Nie uśmiechnęła się. Wręcz przeciwnie. Widać było, że jest na mnie wkurzona. No, ale przecież każdego nie da się zadowolić. Porozmawiam z nią, gdy tylko załatwię wszystkie swoje sprawy. Było ich dość dużo. Nie ukrywam
  Baron zauważył, że dość długo patrzyłam się w jeden punkt.
-Co tam zauważyłaś- zapytał z uśmiechem
  Nie usłyszałam. Zamyśliłam się. Baron powtórzył pytanie
-Aalexx? Halo? Co tam zauważyłaś?
-A nic ciekawego?- oznajmiłam
-Skoro to nie było nic ciekawego, to dlaczego się, aż tak długo tam patrzyłaś?
-Później Ci opowiem
-Jak wolisz.


***********************************************************************

 Po 15 minutach byliśmy pod szpitalem, gdzie leżał Łozo. Nie mogłam się już doczekać, gdy go zobaczę. Otworzyłam drzwi od szpitala. Patrzyłam prosto przed siebie, gdy nagle usłyszałam głos zza siebie:
-Alex,  Baron! Tu jestem!- powiedział ŁOZO
  Odwróciłam się. Baron bardzo ucieszył się na widok Łoza.
-Hej skarbie!- podeszłam do Łoza i pocałowałam go namiętnie w policzek. On rzucił torbę na podłogę i mnie objął.
-Tęskniłem za Tobą- powiedział Łozo
-Ja za Tobą też- przyznałam się.
-Siema Łozo- powiedział Baron
-Hej!- powiedział Łozo
-To co ruszamy?- zapytałam
-Pewnie! Nie zamierzam tu dłużej siedzieć- powiedział Łozo, biorąc torbę w rękę.
  I poszliśmy w stronę samochodu Barona.
  Łozo siadł na tylnym siedzeniu.. Ja z Baronem siedliśmy na przodzie.
-Mogę zapalić papierosa?- zapytałam Barona gdy ruszyliśmy
-Możesz, tylko otwórz szybę- zgodził się Baron
  Wyciągnęłam z torby papierosy. Wzięłam tylko jednego. Gdy skończyłam palić, znowu zaczęłam się dusić. Z dnia na dzień był coraz gorszy kaszel.
-Alex..  co Ci jest?- zapytał łapiąc mnie za rękę Baron
-Za... krztusiłam się- z trudem powiedziała,, dusząc się.
-Wczoraj też się dusiłaś- powiedział Baron
-Zwykły kaszel Zaziębiłam się.- powiedziałam
-No nie wiem. Może powinnaś iść do lekarza?- zapytał Łozo
-Nie- zaprzeczyłam i znowu zaczęłam się bardzo dusić.
-Wysiadamy. Musi zbadać Cię lekarz- upierał się Łozo
-Nie, ale obiecuję, że jeśli mój stan się pogorszy to pójdę do lekarza.- zgodziłam się,
-No ok- powiedział Łozo
  Baron ruszył dalej. Jechaliśmy w stronę domu Wojtka.
                                             W DOMU
-To mamy cały dzień dla siebie- ucieszyłam się
-NO!!! Pójdę do łazienki i zaraz do Ciebie przyjdę!- powiedział Łozo
-Ok- zgodziłam się- Ja za ten czas przygotuję coś do jedzenia. Bo na pewno nie tknąłeś szpitalnego żarcia!
-Znasz mnie- uśmiechnął się Łozo i pocałował mnie w policzek
  Potem ruszył w stronę łazienki.  Ja natomiast wyjęłam z lodówki jakieś rzeczy, alby zrobić obiad. NIE umiałam zbyt dobrze gotować, ale nie było najgorzej.
  Minęło 0.,5 godziny. Łozo wrócił z łazienki, a ja ugotowałam już prawie obiad. Nakryłam do stołu. Pomógł mi przy tym głodny Łozo. W końcu obiad się ugotował i ... zasiedliśmy do stołu. Jak rodzina.

********************************************************************


 Ten dzień minął bardzo przyjemnie. NIe mogło obejść się bez wygłupów oraz naszych czułości! <3 Z ŁOZEM CZUŁAM SIĘ JAKBYM BYŁA W NIEBIE.
  Postanowiłam zostać na noc, która była bardzo przyjemna :)

Rozdział 20- NIE UMIEM PRZESTAĆ

 Gdy wyszliśmy ze szpitala, wsiedliśmy do samochodu Tomsona, który go prowadził.
-Baron, mogę się u Ciebie na noc zatrzymać?- zapytałam
-Tak, pewnie! A co powiesz Danielowi?- martwił się Baron
-Nie wiem. Coś wymyślę!
-Tomson, mógłbyś zatrzymać się pod sklepem?- poprosił Baron
-Jasne. Tan naprzeciwko może być?- zapytał Tomson wskazując na sklep, który był naprzeciwko
-OK- odpowiedział bARONN.
 Tomson zatrzymał się pod wskazanym sklepem. Baron wysiadł. Wróci za 15 minut. Zostałam z Tomkiem sama.
-Zazdroszczę Twojej dziewczynie.- powiedziałam bez zastanowienia
-Czemu?- zapytał ze zdziwieniem Tomson, lekko się przy tym uśmiechając.
-Może to zabrzmi głupio, ale nie będę kłamać. ONA... ona Cię może pocałować.
  Zapadła cisza. Miałam wyrzuty sumienia, że to powiedziałam.
-NIC Nie mów- powiedziałam do Tomasza
-Powiem. Przecież ty też to możesz zrobić, znaczy się, możesz mnie pocałować.- oznajmił patrząc się na kierownicę Tomson
-Zawsze chciałam to zrobić.
-Teraz możesz
   Po tych słowach pocałowałam go namiętnie w uta. Potem.... zaczęliśmy się całować.
-Dzięki- powiedziałam
-Ale za co?- uśmiechnął się Tomson
-Za to co przed chwilą się stało.
-Tylko o tym co tu zaszło, nikt nie może się dowiedzieć.
-JAsne.
    I sięgnęłam do kieszeni po papierosa. Zapaliłam
-Chcesz?- zapytałam Tomsona
-Możesz dać- zgodził się.
  Podałam, więc Tomsonowi papierosa. Zaraz potem wrócił Baron z zakupami.
-To co jedziemy?- zapytał Baron.
-Tak- oznajmił Tomson, zapalając samochód.
-Ej poczekajcie. Daniel dzwoni- powiedziałam
-Hallo?- zapytałam
-No hej! Gdzie jesteś?- zapytał Daniel
-Nie wrócę dziś na noc.
-Dlaczego?
-Wydarzyło się coś bardzo strasznego!
-Co takiego?
-Długa historia, opowiem Ci jak wrócę.
-Tylko mi nie romansuj.
-Nie mam zamiaru Pa!
-PA!
  I się rozłączyłam. Ruszyliśmy.
-Co tyle zakupów zrobiłeś?- zapytał Tomson
-Kolację będę robić. Idziesz?- zapytał Baron
-Chciałbym, ale nie mogę. Moja dziewczyna już za mną kilka razy wydzwaniała. INNYm razaem- odmówił Tosmon
-ok- zgodził się BARON
  BYło jeszcze dość widmo, dgy dojechaliśmy do domu Barona.
-Dzięki za podwózkę- powiedziałam
-Nie ma za co -powiedział Tomson
-Pa- powiedziałam razem z Baronem
-Pa- odpowiedział Tomson
 Potem weszłam z Baronem do jego domu. Położyłam torbę w salonie na fotelu,  a następnie usiadłam na kanapie.
-Ale jestem zmęczona!- powiedziałam
-To idź spać, a ja zrobię kolację, a jak będzie gotowa to CIĘ obudzę- zaproponował Baron
-Pomogę Ci
-Nie! Ty do mnie przyszłaś! Jesteś gościem. Połóż się i odpocznij.
-Dzięki.
  I położyłam się na kanapię. Baron robił kolacje. Chciałam się trochę ODSTRESOWAĆ. poszłam więc po cichu do łazienki. Wyjęłam z torby strzykawkę. Z heroiną. Wstrzyknęłam ją sobie. Odpłynęłam jak zwykle. Śniło mi się , że rozmawiam z pewną dziewczyną. Nie widziałam jej twarzy, ponieważ siedziała tyłem. Mówiła, że nie powinnam być z Łozem, nie powinnam przyjaźnić się z Baronem i Tomsonem, nie powinnam być sławna. Nie zasługuje na to . Powinnam być skromną dziewczyną. Być z porządnym chłopakiem i tylko jego kochać...
  Obudziłam się. Poszłam do salonu. Baron nawet nie zauważył, że mnie nie było. Miałam już tego wszystkiego dość. Myślałam nad tym snem. A jeśli ta dziewczyna miała racje? Są 100 razy ładniejsze ode mnie dziewczyny. Ta dziewczyna co mi się śniła miała racje. Usiadłam na kanapie.
  Z kuchni dochodziły zapachy gotowanej przez Barona kolacji. W tle słychać było muzykę z radia. Sprawdziłam, czy ktoś do mnie nie dzwonił na telefon. Nikt. Nie chciało mi się spać. Nie chciało mi się nawet marzyć... a może dlatego, że jest tak dobrze, że moje marzenia nie mogą być lepsze od rzeczywistości? Nie wiem. Na dworze panował już wieczór. Na niebie świeciły już gwiazdy. Teraz ktoś na świecie umarł. Ktoś się rodzi. Bierze ślub. Sięgnęłam do torebki po paczkę papierosów. Zapaliłam. Zastanawiało mnie co robi Tomson. Jak czuję się po pocałunku.
  Ja już chyba więcej ludzi nie mogę zdradzić.
  Po 10 minutach przyszedł Baron. Kazał mi iść do jadalni. Dał mi rękę, ponieważ nie chciało mi się samej wstać. Szybkim krokiem ruszyłam z Baronem do jadalni.
-Siadaj- odsunął mi krzesło.
-Dzięki- usiadłam
   Na stole były różne potrawy. Wszystko wyglądało  smakowicie. Na środku stały świece i wino, które nadawało tej kolacji romantyczny nastrój.
-I jak to wszystko wyszło z wyglądu?- zapytał mnie Baron, jakbym była jakąś ekspertka.
-Wielki szok.! Trudno uwierzyć, że sam to wszystko zrobiłeś- powiedziałam trochę zszokowana, lecz się uśmiechałam
-No to smacznego!
  I zaczęliśmy jeść. Było PYSZNE! Baron ma wielki talent do gotowania. Po jednej godzinie zjedliśmy. Wybiła 22:30. Poszłam z Baronem oglądać film romantyczny pt " PAMIĘTNIK" Wzięłam popcorn, który stał na blacie kuchennym. Baron wziął piwo i pepsi ze szklankami. Usiadłam na miękkiej kanapie. Baron włączył telewizor. Film zaczynał się z reklamami. Trzeba było poczekać 5 minut.
-Kim chciałabyś być?- zapytał przerywając ciszę Baron
-Mogę być wszystkim... Tylko nie umiem być sobą.- odpowiedziałam
-To teraz kim jesteś?
-Dziewczyną, która nie zasługuje na siedzenie z Baronem.
-Dlaczego uważasz, że na to nie zasługujesz?
-Po tym wszystkim co zrobiłam ludziom nie zasługuję nawet na życie.
-Nie mów tak! Przecież nikogo nie zabiłaś!
-Ale bardzo mocno zraniłam.
-Pobiłaś kogoś?
-NIE. ALE ZRANIŁAM ICH SŁOWAMI
-Mnie nie zraniłaś
-Bo mi na Ciebie zależy.
  Wtedy Baron mnie przytulił.
-Wzajemnie- odparł
  Uśmiechnęłam się.
-Zażywasz heroinę?- zapytał Baron
-Co?
-ŁOZO mi kiedyś mówił, że z twojej torby wyleciała kiedyś strzykawka z heroiną...
-Tak, biorę.
-NIE BOISZ Się, że umrzesz?
-Staram się o tym nie myśleć.
-I co? Wychodzi Ci?
-Niezbyt.
-Masz dużo do stracenia.
-Wiem
-Chyba nie chcesz tego stracić?
-A ty jakbyś miał coś cennego, coś jedynego na świecie to chciałbyś to stracić?
-NIE.
-Masz odpowiedź na moje pytanie.
   Zaczęłam się dusić. Trwało do 2 minuty.
-Od dawna tak się dusisz?- zapytał przerażony Baron
-Od tygodnia...- powiedziałam- MARTWIE SIĘ TROCHĘ
-Idz do lekarza!
-Pójdę.
-Kiedy?
-NIE DŁUGO!- UŚMIECHNĘŁAM SIE
   Baron pocałował mnie w policzek.
-Aa to za co?- zapytałam
-Za to, że jesteś- powiedział Baron- Muszę Ci coś powiedzieć.
-Mów.
-Niektórzy ludzie mówią, że żałują, że mnie znają, ale przecież ja też ranię. Fani lubią tylko posłuchać jak gram. Aa czy pomyśleli, że ja nie mam łatwego życia? Mówią, że mnie kochają. A trzeba kogoś znać, żeby go darzyć takim uczuciem. Oni parę razy w TV mnie zobaczą. Tyle razy myślałem o opuszczeniu Afomental, ale teraz wiem dobrze, że tego nie zrobiłem
-Aa dlaczego?
-Bo wtedy nie poznałbym Ciebie <3
  Spojrzałam w TV. Film się załadował. Wtuliłam się jeszcze bardziej do Barona.

*****************************************************************

 Jest 1 w nocy. Obejrzeliśmy cały film. Nie chciało mi się wcale spać.
-To co teraz  robimy?- zapytałam
-Nie wiem. Trzeba by było przed 8 wstać- powiedział Baron
-To idziemy na górę?
-Tak
  Zaczęłam iść po schodach.
-Dasz mi jakąś koszulę do spania?- zapytałam
-Już o tym wcześniej pomyślałem. Leży na krześle- wskazał na krzesło, na którym leżała koszula
-Gdzie idziesz?
-Do salonu.
-Coś tam zostawiłeś?
-Nie. Idę tam spać.
-Myślałem, że będziesz ze mną spać.
  Stanął. Spuściłam wzrok na podłogę.
-Chcesz, abym tu z Tobą spał?- zapytał Baron robiąc krok w moją stronę
-A jak myślisz?- zapytałam
-Chyba tak.
-Czego chce najbardziej dziewczyna na świecie od chłopaka, którego kocha?
-Chyba tego.
  I Baron się przybliżył. Lekko mnie objął. Przeszedł po mnie lekki dreszczyk miłosny. Spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Nie mogę tego zrobić.- powiedziałam odwracając głowę.
-Dlaczego?- zapytał Baron
-Zdradzę Łoza.
-Przecież z nim nie jesteś.
-Ale z tego co wiem to jestem zaręczona z Danielem
-Czyli to prawda..
-Co prawda?
-Że prawie zawsze zakochujemy się w osobach, które mają nas kompletnie w dupie.
-Nie mam Cię w dupie
-Ale tak się zachowujesz jakbyś miała.
-Jeśli tak to odczuwasz to przepraszam.
-KOchasz mnie jeszcze?
-Jakbym Cię nie kochała, to chciałbym, abyś poszedł spać do salonu?
-Nie,
-Obiecasz mi coś?
-Zależy co.
-Tak czy nie?
-Tak
-Uciekniesz kiedyś ze mną?
-Ucieknę, ale teraz niech się dzieje co chce,
   I Baron mnie zaczął całować.
ZROZUMIAŁAM, ŻE KAŻDA CHWILA TO SZANSA, ABY COŚ ZMIENIĆ...
 A teraz prośba do WAS! JEŚLI WAM SIĘ TO SPODOBAŁO TO KOMENTUJCIE!! PROSZĘ TO DLA MNIE WAŻNE!



środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 19- Szczęście!

 Czekałam.., Aż wreszcie stało się coś co było cudem! Łozo powiedział cichym głosem:
-Alex...
  Wtedy myślałam, że ja jestem także w niebie, ale nie. Odwróciłam się przerażona:
-Łozo?- zapytałam niedowierzająco
-Widziałem to wszystko. Widziałem niebo.. Był tunel, a w nim światło. Nie chciałem iść do nieba. Prosiłem o jeszcze jedną szansę i ją dostałem!- powiedział
  Wiem.. wygląda to jak bajka, ale to jest prawda!
-Łozo!- rzuciłam się do niego na łóżko! Przytuliłam go tak mocno jak umiałam
 Lekarze osłupieli. Nie wierzyli własnym oczom. I znowu zaczęłam płakać! To były ŁZY SZCZĘŚCIA!
 Położyłam się na łóżku, obok Łoza. Na sale wszedł Baron wraz z Tomsonem.
-Łozo?- jęknął  Baron
-Jak widzisz- powiedział Łozo
-Żywy Łozo!- ucieszył się  niezmiernie Tomson
 Chłopaki podeszli do Łoza i zaczęli go przytulać.
-Stary, myślałem, że już odpłynąłeś.- przyznał Baron
-Witaj pośród żywych - powiedział uśmiechnięty Tomson
-Dlaczego popełniłeś samobójstwo?- zapytałam
-Straciłem Cię- powiedział Łozo
 Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-A teraz chcesz żyć?- zapytałam
-Jeśli będziesz przy mnie- odpowiedział Wojtek\
  Wstałam z łóżka.
-To będziesz ze mną?- zapytał Wozz
-Pogadamy w domu- odpowiedziałam
-Lekarz!- zawołał Łozo
-Słucham- zapytał lekarz
-Kiedy mnie wypiszecie?
-Dziś lub jutro. Zależy od pana stanu.
-Dziś. Chciałbym nacieszyć się...
  I wtedy Łozo zaczął sie bardzo dusić.
-Sam pan widzi. Wypiszemy pana jutro- oznajmił lekarz.
-Dobrze- zgodził się niechętnie Wojtek
  Lekarz wyszedł z sali. Cieszyłam się, że Łozo przeżył. Kocham go! <3 Jak nikogo! Teraz wszystko jest takie piękne, chociaż przed chwilą Łoza tu na świecie nie było... Wiem jak to brzmi. Jak coś nieprawdopodobnego. Ale to jest rzeczywistość. Jednak cuda się zdarzają. Rzadko, ale są. Tak blisko jest szczęście, ale i okrutna śmierć.
-Idź już - powiedział Łozo- Jesteś zmęczona.
-Dla Ciebie wszystko wytrzymam- odpowiedziałam- Przywieść Ci jakieś rzeczy?
-A to nie będzie dla Ciebie problem?
-Nie! To przywieść Ci?
-TAK. Szczoteczkę, pastę do zębów, piżamę i jak znajdziesz to jakieś ciuchy i majtki i skarpetki.
-Spoko To jadę- pocałowałam go w policzek.- Baron jedziesz ze mną?-
-TAK. Tomson zostań ok?- powiedział Baron
-Ok- zgodził Sie Tomson


                                    *************
Wsiadłam do samochodu Tosmona wraz z Baronem. Baron prowadził. Nie mogłam dojść do siebie po tym co się przed chwilą stało.
  Po 10 minutach byliśmy przed domem Łoza.
-Poczekaj tu na mnie- powiedziałam do Barona
-Na pewno nie iść z Tobą?- zapytał
-Poradzę sobię- upewniłam go
  I wysiadłam z samochodu. Wyjęłam kluczyki z kieszeni do domu Wojtka. Dał mi je. Otworzyłam dzrwi. Skierowałam się od razu na górę do sypialni, po jakąś torbę. Zapakowałam do niej rzeczy higieniczne, piżamę oraz bieliznę.
  Pociągnęłam za klamkę od drzwi wejściowych. Nagle z bocznej kieszeni od torby, wyleciało zdjęcie. Upadło na podłogę. Schyliłam się po nie. Z tylu było napisane:
Z MOJĄ NAJUKOCHAŃSZĄ ALEXIS
 Odwróciłam zdjęcie. Byłam tam ja z Łozem na plaży. Staliśmy w objęciach. Wrzuciłam zdjęcie do boczej kieszeni, skąd wyleciało.
 Zamknęłam dom i wsiadłam do samochodu. Torbę wrzuciłam na tylne siedzenie
-Pojedźmy jeszcze do sklepu to kupię coś do jedzenia.- powiedziałam
-Dobra- zgodził się.
  Ruszyliśmy w stronę spożywczaka. Kupiałam potrzebne rzeczy.

************************************************************************


 W szpitalu.
Weszłam na salę, w której leżał Łozo.
-Masz tu jest torba z rzeczami o które prosiłeś, a u reklamówka z produktami spożywczymi.- położyłam reklamówkę na szafce.
-Dzięki, ale nie trzeba było- powiedziała uśmiechając siĘ Wozzo.
-Trzeba! A i jeszcze jedno, to zdjęcie wyleciało Ci z torby.
  Podałam mu je. Łozo spojrzał na zdjęcie, jak gdyby je pierwszy raz widział. Uśmiechnął się.
-Dobrze, że nie umarłem!- powiedział
-Jeślibyś umarł, to też popełniłabym samobójstwo, ponieważ nie mogłabym bez Ciebie żyć!- powiedziałam
-Nie rozmawiajmy już o tym
-Przepraszam
-Nie masz za co
-Uwierz mi, mam za co!
-Już mnie przepraszałaś, jak umarłem.
-To ty wszystko szłyszałeś?
-Wszystko.
-Pewnie słyszałeś to, że Cie kocham...
-To też.
-A ty mnie kochasz?
-NIE.
 Zatkało mnie. Czyli to było zwykłe zauroczenie.
-Lubisz mnie?- zapytałm
-Nie- odpowiedział
-To co do mnie czujesz?
-Ja Cię bardzo kocham!- odpowiedział
- A już myślałam, że mnie nie nawidzisz! Głupek
  Zaczęliśmy się śmiać!
 Tak mijały godziny, spędzone przy łóżku szpitalnym.
-Która godzina?- zapytał Łozo
-20? Co już?- powiedziałam z zaskoczenia
-No!
-To my będziemy szli. Odpocznij. Jutro przyjedziemy po Ciebie. Pa- powiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie w usta.
-Pa- pożegnali sie chłopaki
   To było szczęście!

Rozdział 18- Przepraszam

-Mam bardzo złą wiadomość! Łozo próbował popełnić samobójstwo w ogrodzie, ale sąsiedzi go zauważyli i natychmiast zadzwonili po karetkę. Teraz Łozo jest w szpitalu. Te dwie godziny będą decydujące.
  Od razu spłynęły mi po policzkach łzy. To przeze mnie.
-JEDZIEMY- oznajmiłam wstając szybko z kanaPY.
  Nikt nie zaprzeczył. Wybiegłam szybko z domu Barona. Tomson wziął kluczyki ze szklanego stołu, który znajdował się w salonie. Baron zamknął dom. Szybko wsiedliśmy wszyscy do samochodu Tomsona. Na szczęście nie było korków w Warszawie. Łozo leżał w szpitalu przy ulicy św Andrzeja.


*******************************************************************************


Po niespełna 15 minutach, byliśmy na miejscu. Szybko odszukaliśmy pielęgniarkę, która pokazała nam w której sali leży Łozo. Nie przestawałam płakać, przeciwnie. Coraz bardziej z oczu lały mi się łzy. Łozo przeze mnie próbował popełnić samobójstwo. To było straszne!


 Stoimy przed salą, w której leży Łozo. Serce zabiło mi mocniej. Nie wiem co tam zobaczę.
-Jesteś gotowa?- zapytał Tomson
-Tak- oznajmiłam
  I pociągnęłam klamkę od plastikowych drzwi. Wzięłam głęboki oddech. Zamknęłam oczy. Przeszłam na drugą stronę. Powoli otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Naprzeciwko mnie leżał Łozo. Był podłączony do różnych aparatur.  Był nieprzytomny. Natychmiast siadłam na stołku koło Łoza. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Te 2 godziny mogą być ostanie w jego życiu. Łozo był tak bardzo blady. Jego usta były wysuszone, a ręce zimne. Trzymałam go mocno za prawą dłoń.
-PRZEPRASZAM- mówiłam do nieprzytomnego Wozza.- Nie opuszczaj mnie! Nie teraz! Proszę Cię! Jeśli umrzesz to ja sobie tego nigdy nie wybaczę! Ja powinnam tu leżeć, a ty powinieneś być zdrowy. Skrzywdziłam Cię. Szkoda, że tak późno to pojęłam. Już przyzwyczaiłam się do Ciebie! Obiecuję Ci, że jak przeżyjesz to zrobię dla Ciebie wszystko!
- Wojtek, weź nas nie opuszczaj... - powiedział Tomson ze wzruszeniem w głosie
  Widziałam w jego oczach łzy.
-Trzymaj się Łozo! Masz dla kogo żyć!- oznajmił także ze łzami w oczach Baron
-Łozo... Kocham Cię!- powiedziałam cicho
  Wtedy Wojtek poruszył ręką.
-Ruszył ręką- ucieszyłam się
  Po wypowiedzeniu tych słów przeze mnie, na komputerku, pojawiła się prosta kreska. Serducho ŁOZA PRZESTAŁO BIĆ....
-Proszę się odsunąć!- przyszedł natychmiast lekarz!
 Pielęgniarka zaprowadziła mnie na korytarz,
-Łozo nie!!!- krzyczałam płacząc.
 Baron z trudem  mnie utrzymał. Podeszłam do szyby, która pokazała co się dzieje na salii. Widziałam to. Widziałam jak Łozo umiera. Jak lekarze próbują go uratować. Lekarz spojrzał na nas. Pokręcił głową. Odwróciłam się zapłakana do BArona.
-On umarł tak?
-Alex, przecież wiesz - poleciały mu łzy z oczu.
-Wpuść mnie do niego.
-Alex... Już za późno....-mówił Tomson
-Puść!- krzyczałam już ochrypnięta.
   W końcu dopięłam swego i wyrwałam się z ramion Barona. Wpadłam jak szalona na salę. Wokół byli lekarze, pielęgniarki. Ja nie zwracałam uwagi na nich., Teraz liczył się dla mnie tylko Łozo.
-Łozo nie!- krzyczałam
 Popatrzyłam przez okno w niebo. Głośno krzyknęłam:
-Boże! Co on Ci takiego zrobił? Słyszysz? No przywróć mu życie!
  Patrzyłam teraz na Łoza płacząc. Teraz wiem, że

Rozdział 17- Nie wiem czy chcę jeszcze żyć.

-Jaa kocham Daniela- powiedziałam do Barona
  Baron spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-To kogo ty jeszcze kochasz oprócz Daniela?- zapytał
-Łoza, Ciebie i To.... Tomsona- odpowiedziałam
-Mnie? Tomsona?
-Mam drugi raz powtórzyć?
-Nie, słyszałem
-To nie moja wina, że Was kocham.
-A czyja?
-Mojego serca...
-A co powiedział Łozo, gdy zobaczył ten artykuł?
-Powiedział, że ...
  Opowiedziałam Baronowi wszystko ze szczegółami. Potem zaczęłam po raz kolejny płakać.
-Dlaczego ja, akurat mam tak cierpieć?- zapytałam
-Mogło być gorzej- pocieszał mnie Baron
-Ale pocieszenie!
-Pomogę Ci.
-Jak?
-Jeszcze nie wiem ale coś wymyślę!
-wiem jak możesz mi pomóc!
-Mów, zgodzę się na wszystko, aby Tobie pomóc.
-Przyjmij mnie dziś na noc
-Spoko, ale to za mało
-Dla mnie to coś więcej niż myślisz!
-Skora tak uważasz, ale wiesz co...
 Nie dałam mu dokończyć. Pocałowałam go w usta.
-Nie dokańczaj- poprosiłam
-Zazdroszczę Danielowi! - przyznał się Baron
-Czego?
-Że ma Ciebie!
  Zapadła cisza. nie wiedziałam co powiedzieć. Szukałam w głowie różnych tematów i nagle mi taki jeden przyszedł.
-A jak tam układa Ci się za swoją dziewczyną?
-Nie mogę z kimś kogo nie kocham.- odpowiedział Baron
-Co tak się patrzysz?
   Baron wstał i podszedł do okna, jak to zawsze się robi.
-Szkoda, że nie nie wybrałaś. Nigdy nie znajdę takiej jak ty. Jedna jest taka na świecie. Nie ma drugiego egzemplarza! Każdy jest jedyny w swoim rodzaju!- powiedział Baron
-BA...
 Powiedziałam coś, gdy nagle przerwał mi to dzwonek do dzrwi.
-Pójdę otworzyć- oznajmił Baorn
   Powiedział, wstając Baron wyrwany z marzeń.
-Siema!- usłyszałam głos Tomsona
-Siema stary!- przywitał sie z nim Baron klepiąc go po ramieniu.
-Mogę wejść?
-Pewnie, tylko jest jeszcze Alex.
-Ok!
  I weszli!
-Alex! Jak ja Cię dawno nie widziałem! Aż wczoraj- żartował Tomson
 -HEj- wstałam
   Musiałam udawać, że nic się nie stało, ale niestety sprawy potoczyły się trochę inaczej niż zamierzałam.
-Jaki ładny pierścionek zaręczynowy! Od Łoza?- zapytał Tomson
  Spojrzałam błagalnie na Barona.
-Niestety, ale nie- powiedziałam
-To..... od kogo?- zapytał zacinając się Tomson
-Od Daniela. zobacz sam- i podałam mu gazetę.
  TYm razem już nie płakałam, ponieważ zabrakło mi łez.
-Nie chciałbym być na twoim miejscu- powiedział Tomson, gdy skończył czytać
-Co teraz zamierzasz?- zapytał mnie Baron
-Nie wiem- odpowiedziałam
-A wrócisz do Łoza?- zapytał TomsoN
-Bardzo chciałabym, ale przecież zaręczyłam się już z DANIELEM- oznajmiłam z rozczarowaniem w głosie
-Kogo bardziej kochasz. Łoza czy Daniela?- zapytał Tomson
-Chyba Łoza- oznajmiłam
-To wybór na całe życie! Pamiętaj!- przypomniał mi Tomson
-Wiem- odpowiedziałam
-Tomson chcesz coś do picia?- zapytał BAron, próbując zmienić temat.
-Kawę jak masz- powiedział Tomson
-Ok, już robię- wstał Baron
 - Inaczej chyba wyobrażałaś sobie życie jak będziesz miała 21 lat- powiedział Tomson, gdy Baron już wyszedł
-Zupełnie inaczej- powiedziałam
-Opowiedz mi jak!
-Mam chłopaka Daniela. Zwykła dziewczyna z akademiku. Kocham imprezować! Nie mam zespołu, nie jestem sławne i na pewno nie poznałam chłopaków z Afromental
-Wow! Real różni się od twoich wyobrażeń.
-No! To przypadek, że was poznałam.
-Nie ma przypadków! Los tak chciał, abyś nas poznała.
-Po co? Żeby ranić Łoza? To dziękuję za takie szczęście!
-Jest wiele innych sytuacji! Chcesz wspominać?
-Zależy co..
-Chcesz czy nie?
-Chcę- 
-To najpierw musisz coś robić, żeby potem mieć wspomnienia! Musisz żyć! 
  I wtedy zakręciły mi się łzy w oczach. Potem przyszedł Baron z kawa.
-Widzę, że Ci się trochę humor poprawił!- powiedział Bron do mnie, siadając na kanapie
-Tomson powiedział mi coś takiego co.... hm.... jak to nazwać, dało mi ochoty do życia!- odpowiedziałam
-A co to takiego?- zapytał Baron
-Chłopaki, a raczej już mężczyźni, nie zrozumieją.- odpowiedziałam
-No nic, najważniejsze, że jesteś już  weselsza!
    I sięgnął po kawę. Nagle zadzwonił telefon Tomsona.
-Muszę odebrać- powiedział Tomson wstając z kanapy!
-Ok- odpowiedział Baron
  Tomson szybkim krokiem ruszył do kuchni.
  Siedziałam, bez ruchu na kanapie z Baronem. Ww końcu postanowiłam przerwać tę przeraźliwa ciszę.
-Przyjdziesz na mój ślub?- zapytałam
-Czyli jednak będzie?- zapytał smutny Baron
-Tak
-Przyjdę.
  Naszą bardzo krótką rozmowę, przerwał przerażony Tomson
-Mam bardzo złą wiadomość! Łozo...