Od razu spłynęły mi po policzkach łzy. To przeze mnie.
-JEDZIEMY- oznajmiłam wstając szybko z kanaPY.
Nikt nie zaprzeczył. Wybiegłam szybko z domu Barona. Tomson wziął kluczyki ze szklanego stołu, który znajdował się w salonie. Baron zamknął dom. Szybko wsiedliśmy wszyscy do samochodu Tomsona. Na szczęście nie było korków w Warszawie. Łozo leżał w szpitalu przy ulicy św Andrzeja.
*******************************************************************************
Po niespełna 15 minutach, byliśmy na miejscu. Szybko odszukaliśmy pielęgniarkę, która pokazała nam w której sali leży Łozo. Nie przestawałam płakać, przeciwnie. Coraz bardziej z oczu lały mi się łzy. Łozo przeze mnie próbował popełnić samobójstwo. To było straszne!
Stoimy przed salą, w której leży Łozo. Serce zabiło mi mocniej. Nie wiem co tam zobaczę.
-Jesteś gotowa?- zapytał Tomson
-Tak- oznajmiłam
I pociągnęłam klamkę od plastikowych drzwi. Wzięłam głęboki oddech. Zamknęłam oczy. Przeszłam na drugą stronę. Powoli otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Naprzeciwko mnie leżał Łozo. Był podłączony do różnych aparatur. Był nieprzytomny. Natychmiast siadłam na stołku koło Łoza. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Te 2 godziny mogą być ostanie w jego życiu. Łozo był tak bardzo blady. Jego usta były wysuszone, a ręce zimne. Trzymałam go mocno za prawą dłoń.
-PRZEPRASZAM- mówiłam do nieprzytomnego Wozza.- Nie opuszczaj mnie! Nie teraz! Proszę Cię! Jeśli umrzesz to ja sobie tego nigdy nie wybaczę! Ja powinnam tu leżeć, a ty powinieneś być zdrowy. Skrzywdziłam Cię. Szkoda, że tak późno to pojęłam. Już przyzwyczaiłam się do Ciebie! Obiecuję Ci, że jak przeżyjesz to zrobię dla Ciebie wszystko!
- Wojtek, weź nas nie opuszczaj... - powiedział Tomson ze wzruszeniem w głosie
Widziałam w jego oczach łzy.
-Trzymaj się Łozo! Masz dla kogo żyć!- oznajmił także ze łzami w oczach Baron
-Łozo... Kocham Cię!- powiedziałam cicho
Wtedy Wojtek poruszył ręką.
-Ruszył ręką- ucieszyłam się
Po wypowiedzeniu tych słów przeze mnie, na komputerku, pojawiła się prosta kreska. Serducho ŁOZA PRZESTAŁO BIĆ....
-Proszę się odsunąć!- przyszedł natychmiast lekarz!
Pielęgniarka zaprowadziła mnie na korytarz,
-Łozo nie!!!- krzyczałam płacząc.
Baron z trudem mnie utrzymał. Podeszłam do szyby, która pokazała co się dzieje na salii. Widziałam to. Widziałam jak Łozo umiera. Jak lekarze próbują go uratować. Lekarz spojrzał na nas. Pokręcił głową. Odwróciłam się zapłakana do BArona.
-On umarł tak?
-Alex, przecież wiesz - poleciały mu łzy z oczu.
-Wpuść mnie do niego.
-Alex... Już za późno....-mówił Tomson
-Puść!- krzyczałam już ochrypnięta.
W końcu dopięłam swego i wyrwałam się z ramion Barona. Wpadłam jak szalona na salę. Wokół byli lekarze, pielęgniarki. Ja nie zwracałam uwagi na nich., Teraz liczył się dla mnie tylko Łozo.
-Łozo nie!- krzyczałam
Popatrzyłam przez okno w niebo. Głośno krzyknęłam:
-Boże! Co on Ci takiego zrobił? Słyszysz? No przywróć mu życie!
Patrzyłam teraz na Łoza płacząc. Teraz wiem, że
Płacze :'(
OdpowiedzUsuńJak to pisałam to też płakałam :P
OdpowiedzUsuńi ja też się popłakałam ;(
OdpowiedzUsuńWszyscy płaczą na tym rozdziale :/
Usuń