niedziela, 1 września 2013

Rozdział 35 WSZYSTKO SIĘ PIERDZIELI!!

  Nagle zakręciło mi sie w głowie i upadlam. Śniło mi się, że jestem z Łozem. Siedzimy na trawie Przytulamy się, ale nagle zachodzi słońce. Nastaje ciemność. Przychodzi śmierć. Wyciągnęła do Łoza rękę. Ja próbowałam go powstrzymac, ale wtedy ona go zabrała. Obudziłam się z głośnym krzykiem
-Gdzie jestem?- zapytałam się Barona, który siedział zapłakany koło mnie.
-W szpitalu- powiedział z trudem płacząc
-Dlaczego płaczesz?
-To przez te śmierć Łoza
-Ale Łozo jest na łące!
-Alex musiało ci się coś przyśnić, on przecież umarł...
  Przypomniałam sobie.
-Muszę Ci coś ważnego powiedzieć- powiedział Baron- Jedna dobra wiadomość a druga zła.
-Zacznij od tej  dobrej- powiedziałam
-Jesteś w ciąży
-Co? Ale z kim?
-Z Łozem
-A ta zła?
-Masz raka płuc
   Wtedy zaczęłam płakać. Ja też umrę, ale i jestem w ciązy. Dziecko Łoza... Żeby on o tym wiedział.. ale nie wie i chyba nigdy się nie dowie.
-Musisz poddać się chemio- terapi- powiedział Baron
-Nic nie muszę- odpowiedziałam
-Nie chcesz żyć?
-Nie mam dla kogo.
-A ja? Ja CIĘ KOCHAM!
- Nie mam już siły walczyć.
-No, ale sama mówiłaś, że póki walczysz jesteś zwycięzcą!!
-To przegrałam życie!
-Nie możesz sie poddać
-Właśnie to zrobiłam.
-Zzawołam lekarza, on Cię przekona.
  Nic nie odpowiedziałam. Nikt mnie nie przekona! Ucieknę stąd!! Odłączyłam się od różnych kabelków. Już nie chcę żyć!! Wybiegłam szybko!! ZE szpitala, niestety mój lekarz prowadzący z Baronem zabaczyli to. Nie mogłam sie przemęczać, bo miałam raka płuc. Potknęłam się. Upadłam. Dogonili mnie. Próbowałam im się wyrwać. Niestety to było nie możliwe.
-I tak się zabiję- powiedziałam
  Przytrzymał mnie Baron. Lekarz poszedł gdzieś zadzwonić.
-Alex teraz zabiorą Cię na tydzień do psychiatryka. Ale obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego!!- mówił Baron
-Ale ja nie chcę- powiedziałam
-Musisz! Nie utrudniaj tego!
 -Wsiadaj do karetki- rozkazał mi lekarz
   Tak jak poprosił mnie Baron, nie utrudniałam tego. Lekarz prowadzący też wsiadł.Ruszyliśmy. Zaczęłam płakać. Patrzyłam przez szybę na machającego mi Barona, który też płakał. Było mi teraz tak smutno, JA będę w psychiatryku :(

  Po godzinie dotarliśmy do psychiatryka. Znajdował sie koło Warszawy. Był on w samym środku lasu.. Był koloru białego z czarnym dachem. Przy  oknach były duże kraty, a brama była otoczona kolczastym drutem. Tu było gorzej niż w więzieniu. Tam może Cię odwiedzić bliska osoba, zresztą ja już nie mam bliskich osób.
 Lekarze mnie przytrzymywali. Otworzyli drzwi. Potem pielęgniarka zaprowadziła mnie do małej szarej sali z czarnym łóżkiem i brązową szafką. Było okropnie! Zaraz miała zacząc się pierwsza terapia.
  Poszłam idąc przez korytarz słyszałam jęki, krzyki, wrzaski! Ci wszyscy ludzie, którzy tu byli mieli róźne problemy. Za tydzień mogę stąd wyjść....
   BRAKUJE CI TYLKO JEDNEJ OSOBY, A CZUJESZ JAKBY NIE  BYŁO NIKOGO... ;/

4 komentarze:

  1. Szkoda ze następny rozdział kończy całą historię :( Rozdział jest Zaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutne ;( szkoda, że kończysz bloga :/ Założysz nowego ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założę na pewno! Tylko teraz muszę się wsiąść za nauke :/

      Usuń